Wójt chce odstrzału niedźwiedzi w Bieszczadach. Przyrodnicy łapią się za głowy

i

Autor: pixabay.com Wójt chce odstrzału niedźwiedzi w Bieszczadach. Przyrodnicy łapią się za głowy

Zwierzęta podchodzą pod domy?

Wójt chce odstrzału niedźwiedzi w Bieszczadach. Przyrodnicy łapią się za głowy

2025-04-13 19:55

Wójt gminy Solina, Adam Piątkowski, chce pilnej interwencji władz w sprawie niedźwiedzi w Bieszczadach. Według niego zwierzęta coraz częściej zapuszczają się do wsi i osiedli, stanowiąc realne zagrożenie dla ludzi i zwierząt. Przyrodnicy łapią się za głowę słysząc o odstrzale niedźwiedzi.

Bieszczady w strachu. Niedźwiedzie coraz bliżej domów

Sytuacja w Bieszczadach staje się coraz bardziej napięta. Adam Piątkowski, wójt gminy Solina alarmuje, że niedźwiedzie stanowią realne zagrożenie dla mieszkańców i turystów, a także zwierząt domowych. - Niedźwiedzie chodzą w dzień i w nocy po osiedlach i gospodarstwach. Nie boją się nikogo i niczego. Coś trzeba zrobić, musi zareagować minister ochrony środowiska, rząd i premier, bo dojdzie do tragedii – alarmuje na łamach portali nowiny24.pl.

- Będziemy pisać petycję do rządu i parlamentu, żeby prawo uległo zmianie, by więcej podmiotów mogło reagować w sytuacjach kryzysowych, ale moim zdaniem nie ma wyjścia. Trzeba dokonać redukcji gatunku – dodaje wójt Soliny.

To nie pierwszy raz, gdy wójt Adam Piątkowski domaga się odstrzały niedźwiedzi. Podobnie było w 2023 roku, kiedy w okolicy pojawiła się samica z dwójką młodych.

Generalny dyrektor ochrony środowiska nie przychylił się do wniosku samorządowca. Wójt Soliny uważa, że brak odstrzału doprowadzi kiedyś do tragedii. - Prowadzimy działania pozorne, odstraszamy, płoszymy, odławiamy, wywozimy, ale to jest zabawa w ciuciubabkę. Nie chcemy brać na siebie odpowiedzialności, niech ktoś wreszcie nam, samorządowcom, pomoże, bo niedźwiedzie stwarzają duże zagrożenie dla mieszkańców naszej gminy i turystów, i nie tylko u nas, ale w całych Bieszczadach, bo populacja niedźwiedzia rozrosła się i liczy już ponad 300 osobników. Nie możemy być bierni – zaznaczył na łamach Nowin 24.

Przyrodnicy uważają, że dane o 300 niedźwiedziach w Bieszczadach są mocno przesadzone. Według niedawnych badań może być ich niewiele ponad 100. Słysząc natomiast o pomyśle odstrzału zwierząt, łapią się za głowy.

Wśród mich są przedstawiciele stowarzyszenia Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny, którzy stanowczo sprzeciwia się redukcji populacji niedźwiedzia brunatnego. W swoim apelu podkreślają, że odstrzał redukcyjny nie jest oparty na wiedzy naukowej i nie jest adekwatnym narzędziem redukującym ilość szkód wyrządzanych przez niedźwiedzie.

- Odstrzał redukcyjny jako metoda prewencji sytuacji konfliktowych pomiędzy człowiekiem i dzikimi zwierzętami, nie jest oparta na wiedzy naukowej i nie jest adekwatnym narzędziem redukującym ilość szkód wyrządzanych przez niedźwiedzie, jak również jest wynikiem bezradności oraz chęci korzystania z najprostszych i zarazem najbardziej okrutnych metod. Badania naukowe oraz przykłady z innych krajów Europy, pokazują jasno i niepodważalnie, że najbardziej efektywną metodą złagodzenia sytuacji konfliktowych jest profilaktyka, prewencja i edukacja społeczeństwa. Likwidujmy atraktanty, zabezpieczmy odpady, dopasujmy systemy gospodarki komunalnej, czerpmy z wiedzy naukowej i doświadczeń innych krajów. Zachęcamy wszystkie jednostki samorządowe do współpracy i do brania czynnego udziału w pracy grup roboczych programu LECA koordynowanego przez WWF, w którym możemy wspólnie działać! – czytamy w apelu POBF.

Nie ma głupich pytań
Czy ochrona przyrody musi być nudna? Szymon Michalak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki