Wielka akcja poszukiwawcza w Beskidzie Żywieckim. W wielogodzinnych działaniach brało udział 60 GOPR-owców

i

Autor: GOPR Beskidy

Jak do tego doszło?

Akcja GOPR w Beskidzie Żywieckim. Szukali 60-latki, która... siedziała w domu!

We wtorek, 24 stycznia wieczorem GOPR w Beskidach poinformowało o poszukiwaniach kobiety, która miała się źle poczuć idąc czerwonym szlakiem prowadzącym z Rysianki na Halę Miziową. Do akcji ruszyli nie tylko ratownicy, ale także policjanci i strażacy. Finał tej sprawy jest zaskakujący! Okazało się, że kiedy w Beskidzie Żywieckim trwały poszukiwania, zaginiona rzekomo kobieta była już w domu!

Akcja GOPR w Beskidzie Żywieckim

We wtorek, 24 stycznia późnym wieczorem GOPR Beskidy poinformował o zgłoszeniu dotyczącym kobiety idącej z Rysianki czerwonym szlakiem w stronę Hali Miziowej. Kobieta poinformowała dyspozytora o sporej utracie sił oraz o wątpliwościach, czy dotrze do celu. - Po podaniu tylko tych informacji kontakt z kobietą się urwał. Policja nie ma możliwości skontaktowania się z nią, gdyż jej telefon nie posiada karty SIM. W akcję poszukiwawczą jest zaangażowanych ponad 60-ciu ratowników Grupy Beskidzkiej GOPR, którzy szukają kobiety w terenie - informował GOPR dodając, że do poszukiwań ruszyli również policjanci i strażacy.

Kobieta była w domu!

Nad ranem poinformowano o zakończeniu poszukiwań! - Osoba zaginiona została namierzona w terenie miejskim przez funkcjonariuszy Policji. Dziękujemy za tak liczne udostępnienia i wszystkie informacje, które przyczyniły się do odnalezienia kobiety. Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - czytamy na profilu GOPR Beskidy. Jak się okazało, turystka była w swoim domu w Goczałkowicach-Zdroju.

- Sporo po północy otrzymaliśmy prośbę od komendy w Żywcu, by sprawdzić, czy poszukiwana przez tamtejsze służby i GOPR-owców kobieta przebywa w swoim mieszkaniu. Po dotarciu na miejsce okazało się, że rzeczywiście tak jest. Kobieta nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest poszukiwana i tłumaczyła nam, że doszło do pomyłki - przekazał eska.pl mł. asp. Wojciech Janosz z KPP w Pszczynie. Okazuje się, że kobieta dzwoniła do GOPR, by wskazano jej drogę, ale w trakcie rozmowy jej telefon się rozładował tuż po zakończeniu rozmowy. Nie mogła powiadomić ratowników, że tak naprawdę wszystko jest z nią w porządku. Dlatego ruszyła w drogę do domu, gdy tymczasem ratownicy mieli pełne ręce roboty.

Groby licealistów, których zabiła lawina i tragiczna śmierć TOPR-owców. Niezapomniani
Sonda
Czy chodzisz zimą w góry?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki