Mama pani Grażyny przeszła gehennę w szpitalu? Żenada! O jakim poświęceniu mówią lekarze?

i

Autor: pixabay.com/Grażyna Szewczyk

Mama pani Grażyny przeszła gehennę w szpitalu? "Żenada! O jakim poświęceniu mówią lekarze?"

2020-09-02 17:09

Wracamy do głośnej sprawy pani Stanisławy z Rybnika. Kobieta pod koniec lipca trafiła do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Wedle jej córki po wyjściu ze szpitala była w fatalnym stanie, była posiniaczona i miała krwiaki. Problemy pojawiły się również w szpitalu w Wodzisławiu Śląskim, gdzie wedle pani Grażyny jej mamę pomylono z inną pacjentką. Obie placówki twierdzą, że przedstawiona przez kobietę wersja zdarzeń jest nieprawdziwa. - Żenada! O jakim poświęceniu mówią lekarze? - mówi pani Grażyna.

Przypomnijmy, że pani Stanisława trafiła do WSS nr 3 w Rybniku pod koniec lipca. Po ponad tygodniu kobieta wróciła do domu. - W ogóle nie ma z nią kontaktu, na głowie ma siniaki, na oczach krwiaki. Do tego odleżyny 1 stopnia. Do tego na wypisie ze szpitala ktoś napisał, że krwiaki i siniaki powstały w domu - relacjonowała w swoim wpisie na Facebooku pani Grażyna, córka pacjentki. Uważa, że obrażenia powstały w szpitalu. Placówka zaprzecza. Jej rzecznik powiedział, że "podczas pobytu w Szpitalu nie miał miejsca żaden incydent związany z upadkiem" , a pacjentce " lek na obniżenie krzepliwości, po którym mogą wystąpić tego typu wybroczyny". Pani Grażyna w rozmowie z Super Expressem odpowiada na komentarz szpitala.

- Moja mama jest ciężko chora. Jeszcze jakiś czas temu próbowała jeszcze samodzielnie wstać z łóżka. Na dwa bądź trzy tygodnie przed wizytą w szpitalu rzeczywiście się przewróciła, ale moja siostra szybko przyjechała do domu i jej pomogła. Niestety, mój tata ma 85 lat, również jest schorowany i nie może się zająć mamą - mówi nam pani Grażyna. I dodaje: Przed wyjazdem do szpitala był z nami ksiądz proboszcz i sąsiad. Widzieli, że mama nie była posiniaczona.

14 sierpnia stan kobiety się pogorszył. Została przetransportowana do szpitala w Wodzisławiu Śląskim. To tutaj miało dojść do feralnej pomyłki. - 15 sierpnia rano dzwonimy i co? Początkowo pracownicy szpitala w Wodzisławiu śląskim twierdzili, że Mama została dzień wcześniej przetransportowana do domu. O godzinie 19:15 - gdzie następnego dnia rano w mieszkaniu Jej dalej nie było! Po naciskach sprawdzili wszystko i okazało się, że przetransportowali ją do jednoimiennego szpitala w Raciborzu z powodu potwierdzonego zakażenia koronawirusem - napisała pani Grażyna. I dalej: Jak się potem okazało pacjentka, u której wykryto koronawirusa urodziła się 10.02.1954, a data urodzenia mojej Matki to 25.02.1945. Drobna pomyłka? - pyta pani Grażyna. Zastanawia się, czy doszło do pomyłki w numeru pesel czy jednak pomylono pacjentki.

Do tej sprawy odniosła się placówka z Wodzisławia Śląskiego. Jak czytamy w opublikowanym komunikacie na stronie szpitala. - Pacjentka przyjęta w Izbie Przyjęć Szpitala w Wodzisławiu Śląskim w dniu 14.08.2020 r o godz. 10:58, poddana została diagnostyce, w tym m.in. w kierunku SARS-CoV-2. Zewnętrzne laboratorium diagnostyczne (wpisane na listę Ministerstwa Zdrowia i posiadające kontrakt z NFZ) po wykonaniu badania przekazało wynik pacjentki (pozytywny) - podaje szpital dodając, że pani Stanisława została przeniesiona do placówki jednoimiennej w Raciborzu. Przedstawiciele szpitala wyraźnie zaznaczają: Treść wyniku badania ani dokumentacja medyczna prowadzona w PPZOZ nie zawierają żadnych błędów w danych pacjentki, w tym w jej dacie urodzenia.

Pani Grażyna jest zaskoczona. - Skoro u mamy stwierdzono zakażenie koronawirusem, to dlaczego nie jesteśmy w kwarantannie? - pyta. I dodaje, że pacjentka z koronawirusem nie zostałaby tak szybko wypisana do domu w takim stanie. - To jest żenada! Oni ratują ludzkie życie z poświęceniem? Jakim poświęceniem? - pyta rybniczanka w rozmowie z Super Expressem. Jak dodaje synowa jej siostry wysłała 15 sierpnia dokumenty do prokuratury w tej sprawie. Szpital w Rybniku twierdzi, że dokumentów w tej sprawie jeszcze nie otrzymał. Pani Grażyna zastanawia się, czy sprawę zgłosić do Rzecznika Praw Pacjenta.

Obecnie pani Stanisława jest w domu. Opiekuje się nią zarówno pani Grażyna jak i jej siostra. Kobieta ma jeszcze ślady po siniakach na twarzy, ale większość z nich udało się już uleczyć. Kontakt z nią jest bardzo ograniczony.

Paweł Rabiej: Naprawa Czajki potrwa rok, a może nawet dwa [Super Raport]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki