krzyż_cmentarz_pogrzeb górnika

i

Autor: Andrzej Bęben

Co się dzieje w kopalni, gdy giną górnicy? Policja górnicza wyjaśni przyczyny wypadku

2019-10-03 17:40

Górnictwo ostatnio nie ma w opinii publicznej dobrych notowań. Nie wnikając w szczegóły tego krzywdzącego dla braci górniczej stereotypu, trzeba sobie uświadomić, że jest to jeden z niewielu zawodów, w którym go wykonujący NIE MA NIGDY PEWNOŚCI, czy z pracy wróci do domu. Co się dzieje w kopalni, w której wydarzyło się coś tak tragicznego, jak kilometr pod ziemią w KWK „Bielszowice” w Ruchu Mikołów?

Kierownik ruchu zakładu górniczego, czyli jego dyrektor, niezwłocznie zgłasza śmiertelny wypadek do dyspozytora Wyższego Urzędu Górniczego (instytucji w randze ministerstwa) i danego dla miejsca Okręgowego Urzędu Górniczego.

WUG, informacja dla laików, to taki odpowiednik górniczej policji. Ten uruchamia procedurę powypadkową. W wielkim skrócie sprowadza się ona do tego, że... Dyrektor kopalni staje na czele zespołu OUG. Do niego zostają dołączeni m.in. osoby kierownictwa kopalni i pracownicy działu mierniczo-geologicznego. Zespół przystępuje do dokumentowania miejsca wypadku w szkicu sytuacyjnym.

Gdyby pracownik zginął w związku z obsługą lub pracą maszyn czy urządzeń, to do zespołu powołuje się specjalistę energomechanika. Taki zespół tworzy komisję powypadkową OUG. To ona przeprowadzi pierwszą wizję lokalną w miejscu tragedii. Powołana zostaje też komisja zakładowa, kopalniana.

Dopóki do rejonu, w którym doszło do wypadku nie dotrze dyrektor kopalni, NIKOMU INNEMU NIE WOLNO wchodzić w rejon wypadku. Komisja OUG przystępuje do wizji lokalnej. Przesłuchuje świadków. Zbiera i zabezpiecza dokumentację dotyczącą wykonywanych prac w związku z wypadkiem, książki kontroli, książki raportowe itp., czyli materiał pomocny do wyjaśnienia przyczyn, okoliczności i przebiegu wypadku. Równolegle pracują dwie komisje: zakładowa i OUG. Taki tryb obiektywizuje postępowanie.

Jak długo może ono trwać? Nawet do kilku tygodni. Bywa, że i dłużej. W 2003 r., gdy w pożarze w kopalni „Brzeszcze” zginął górnik postępowanie trwało rok! Po raz pierwszy po 1989 r. na wniosek kopalni sąd uznał zaginionego za zmarłego. Trzeba wiedzieć, że dopóki ciało górnika nie wyjdzie na powierzchnię, to zaginionego traktuje się, jakby był w pracy. Ze wszelkimi tego konsekwencjami natury choćby materialnej. Reguła w polskim górnictwie jest taka: dokąd nie ma ciała, zakłada się, że poszukiwany żyje.

Prokuratura działa na trochę innych zasadach niż WUG. Nadzór górniczy ustala przyczyny i okoliczności wypadku. Postępowanie to wieńczy decyzja dyrektora OUG w formie orzeczenia o wypadku i nakazów koniecznych do wprowadzenia przez kopalnię, po to by w przyszłości uniknąć takich tragicznych zdarzeń. Postępowanie prokuratorskie może kończyć się skierowaniem aktu oskarżenia wobec winnych (świadomego lub nieświadomego) przyczynienia się do śmierci pracowników.

W wypadkach zbiorowych, tak to określa się w statystykach WUG, najczęściej nie ma winy człowieka. Na siłę natury nie ma mocnych. Nasze kopalnie węgla kamiennego fedrują poniżej 800 m. Najgłębsze przodki są ponad kilometr pod powierzchnią ziemi. A to oznacza, że ruchy górotworu do rzadkości nie należą. Nie każde tąpnięcie jest zabójcze. Któreś musi się takim jednak okazać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki