Czołg mu uciekł do Ursusa

2004-09-13 14:06

Henryk Nowosielski (90 l.) podczas kampanii wrześniowej jeździł czołgiem rozpoznawczym (zwanym też tankietką) TKS. W sobotę na wystawie samochodów terenowych w Muzeum Wojska Polskiego chciał zobaczyć pancerny pojazd, którym kierował. Niestety, TKS-a nie było. Jest remontowany w Ursusie.

- Szkoda - nie krył żalu czołgista, ale chwilę później z pasją opowiadał już o swoich wojennych przeżyciach.

- Czy potrafiłbym jeszcze poprowadzić TKS-a? Oczywiście, że tak! - odpowiada bez wahania pan Henryk.

Ten uśmiechnięty, pogodny i energiczny mężczyzna ma pamięć do szczegółów, jakiej pozazdrościłby mu niejeden młody człowiek.

- Małe pudło, paliwo wyciekało przez nieszczelną pompę, strasznie gorąco - tak o zwiadowczym czołgu, który prowadził, opowiada z uśmiechem pan Henryk. - Dlaczego? Silnik był tuż obok siedzenia kierowcy. Ale poza tym jazda była pyszna! Pokonywałem nim bez problemu wszystkie przeszkody - dodaje.

TKS płatał też panu Henrykowi figle. - Przy skrętach ciągle spadała gąsienica - opowiada weteran, który był w IV batalionie pancernym w Brześciu.

Ale jak to na wojnie, życie nie było łatwe. - Byłem ranny, a i tak prowadziłem TKS-a - mówi nam Nowosielski. - Jakie opatrywanie ran? Nikt się tym wtedy nie przejmował, takie było napięcie

Czołgista pamięta, jak jechał z Rembertowa aż do Tomaszowa Lubelskiego. - Byłem tak wyczerpany, że gdy położyłem się spać pod drzewem, nawet nie zauważyłem, że nadciągnęła burza i waliły pioruny! Spałem jak dziecko.

Pan Henryk to jedna z ostatnich skarbnic wiedzy o tym tragicznym dla Polaków okresie. "Super Express" życzy Panu kolejnych 90 lat i takiej kondycji jak dziś!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki