Jasia i Wojtusia zabiła matka. Katarzyna W. po operacji krzyczała, że grozi im niebezpieczeństwo

i

Autor: Reprodukcja Piotr Lampkowski / Super Express Jasia i Wojtusia zabiła matka. Katarzyna W. po operacji krzyczała, że grozi im niebezpieczeństwo

Jasia i Wojtusia zabiła ich własna matka. W szpitalu wykrzyczała coś strasznego!

2022-02-05 6:05

Życie Katarzyny W., (38 l.) wisiało na włosku, gdy trafiła do szpitala w Inowrocławiu. Tam lekarze pozszywali rany kobiety. Dzięki szybkiej transfuzji krwi Katarzyna W., przeżyła. Gdy wybudziła się po operacji zaczęła krzyczeć, że musi natychmiast jechać do swoich dzieci, bo grozi im wielkie niebezpieczeństwo. Prokurator już wtedy wiedział, że Wojtuś (+5 l.) i Janek (+3 l.), synowie Katarzyny zginęli od ciosów nożem, zadanych przez ich matkę. Na ich grobie ktoś położył wieniec z napisem "Kochanym synkom, Mama". Dzisiaj prokurator czeka na trzecią opinię biegłych psychiatrów. To od niej zależy, czy kobieta odpowie przed sądem za śmierć swoich dzieci.

Turzany to niewielka wieś pod Inowrocławiem. Katarzyna i Waldek mieszkają na końcu wsi w domku jednorodzinny. Stoi on naprzeciwko szkoły. Ich dzieci - Wojtek i Janek chodzą do przedszkola.Katarzyna W., jest lubiana we wsi. Piecze doskonałe ciasto, które znika na wszystkich uroczystościach w przedszkolu. Zanim wyszła za mąż za Waldka, pracowała jako księgowa. Teraz zajmuje się domem. Waldek to najbogatszy chłop we wsi. Jego gospodarstwo liczy ponad 100 hektarów. - Waldek mieszka w domu na końcu wsi. To jego dom. On ma spore gospodarstwo. Kasia jest ze wsi obok. Mają dwójkę dzieci. Wojtka i Janka. Wojtuś szybko się urodził. Rok po ślubie byli. W tym roku skończy 6 lat. Waldek to już czterdziestkę będzie miał. Ona jest od niego młodsza. To szczęśliwe małżeństwo jest. Ona jest taka drobna - mówił "Super Expressowi" mieszkaniec wsi Turzany. Z mężczyzną rozmawialiśmy 5 lutego 2021 roku. Jest zimno. O, podobnie jak prawie cała wieś nie wie, co się stało w domu ich sąsiadów. Dalszy ciąg materiału pod galerią ze zdjęciami.

Czytaj więcej o sprawie: Turzany: Wojtuś i Jaś zadźgani na śmierć. Tak wyglądało przerażające zabójstwo [REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ]

Wojtuś i Jaś zamordowani w Turzanach. Mija rok od koszmaru

Przed domem Waldka i Katarzyny w tym czasie stoją radiowozy. W środku pracują kryminalni. Na pierwszym piętrze w jednym z pokoi, w łóżeczkach leżą ciała dwójki chłopców. Policjanci nie mają już wtedy żadnych wątpliwości, że Wojtuś (+5 l.) i Janek (+3 l.) zginęli od ciosów nożem zadanych w ich klatki piersiowe i plecy. Policjanci są przekonani, że dzieci uciekały przed osobą, która chciała je zabić.W pokoju jest pełno krwi. Na policję po ratunek zadzwonił Waldemar W., ojciec dzieci. To on odkrył ten przerażający widok. Jego żona Katarzyna leżała w wannie. Miała rany cięte i kłute. Karetka na sygnale zawozi ją do szpitala w Inowrocławiu. Tam lekarze ratują jej życie.

- Jak się obudziła po operacji, to zaczęła krzyczeć, że ona musi natychmiast jechać do swoich dzieci. Mówiła, że musi do nich jechać natychmiast, bo grozi im wielkie niebezpieczeństwo - mówiła w rozmowie z Super Expressem jedna z jej znajomych.

Morderstwo w Turzanach. Co dalej z Katarzyną W.?

Katarzyna W., miała depresję. Ta choroba dopadła ją kilka miesięcy wcześniej. Poszła do lekarza, a ten zapisał jej tabletki. Wydawało się, że kobieta wyszła na prostą. Gdy w szpitalu stan jej się poprawił lekarze pozwolili prokuratorowi na rozmowę z Katarzyną W.. Ta na pierwszym przesłuchaniu płacze. Mówi, że niczego nie pamięta. Przyrzeka, że nie wie co robiła rano 5 lutego 2021 roku. Nie wie, że jej dzieci nie żyją. Zabite przez nią dzieci spoczęły w jednym grobie na cmentarzu w Inowrocławiu. Na szarfie jednego z wieńców z białymi różami jest napis "Kochanym synkom. Mama".

Prokurator prowadzący postępowanie w sprawie zabójstwa dzieci wysyła kobietę na badania psychiatryczne. Pierwsza opinia biegłych jest taka, że w chwili zdarzenia miała ona zniesioną poczytalność. Biegli sugerują dalszą obserwację. Kilka dni temu do prokuratury wpłynęła druga opinia. Biegli sugerują kolejną obserwację. Jeżeli psychiatrzy uznają, że w chwili zdarzenia kobieta była niepoczytalna, to nie będzie ona odpowiadała za śmierć dzieci przed sądem. Może trafić do Zakłady Psychiatrycznego. Jak długo będzie w nim przebywać? O tym decydować sąd. Po tragedii we wsi niektórzy plotkują, że Katarzyna W., nie mogła dogadać się ze swoją teściową, która mieszkała na parterze domu.

Spodobał ci się materiał? Obserwuj nas na Facebooku!

Sonda
Czy za zabójstwo dziecka powinna być kara śmierci?
Tata ratował córeczkę z ognia, mama rodziła dziecko. Tragedia z Leżachowa rozdziera serce

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki