List gończy za proboszczem! Zniknęły 4 miliony złotych. Ksiądz uciekł na Florydę?!

2025-08-06 5:14

Szkodę na niemal 4 mln zł wyrządził ks. Krzysztof, były proboszcz parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Sasinie pod Wejherowem - tak informuje prokuratura. Poszkodowane w tej sprawie są 43 osoby, ale duchowny nie usłyszał zarzutów, bo uciekł, i to prawdopodobnie za granicę. Za proboszczem wydano już dwa listy gończe, bo jeden wyrok skazujący już usłyszał, ale nie stawił się do odbycia kary.

Proboszcz z Sasina poszukiwany listem gończym. Zniknęło 4 mln zł! Uciekł na Florydę?

i

Autor: (2)/ Shutterstock Szkodę na niemal 4 mln zł wyrządził ks. Krzysztof, były proboszcz parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Sasinie pod Wejherowem, zdj. ilustracyjne
  • Były proboszcz z Sasina, ksiądz Krzysztof, jest poszukiwany listem gończym za oszustwa na prawie 4 miliony złotych.
  • Duchowny, który początkowo cieszył się zaufaniem, pożyczał od parafian ogromne kwoty, których nie zwrócił.
  • Ksiądz Krzysztof został już skazany za przywłaszczenie pieniędzy za niezrealizowaną pielgrzymkę.
  • Gdzie ukrywa się ksiądz Krzysztof i co stało się z pieniędzmi parafian? Odpowiedź znajdziesz w artykule.

Proboszcz z Sasina poszukiwany listem gończym. Zniknęło 4 mln zł

Gdzie jest ksiądz Krzysztof z Sasina, który oszukał innych ludzi na prawie 4 mln zł? Jak informuje "Gazeta Wyborcza" Trójmiasto, proboszcz parafii pw. Miłosierdzia Bożego w latach 2016-23 ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. Mieszkańcy mówią, że duchowny uciekł aż na Florydę, i to razem ze swoją matką. Na początku sprawiał dobre wrażenie i nikt nie miał żadnych wątpliwości co do jego zaangażowania w sprawy parafii. Z czasem okazało się, że duchowny pożyczał od ludzi ogromne kwoty, których do tej pory nie oddał. 

Proboszcz jest poszukiwany listem gończym zarówno przez Prokuraturę Rejonową w Wejherowie, która z uwagi na ucieczkę nie mogła przedstawić mu zarzutów, jak i Sąd Rejonowy w Tczewie, który otrzymał z sądu w Kościerzynie do wykonania prawomocny wyrok wobec księdza. Został uznany winnym przywłaszczenia 15 960 zł na poczet kosztów pielgrzymki do Ziemi Świętej, która wcale się nie odbyła. Duchowny został skazany na karę czterech miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych i obowiązek naprawienia szkody, ale w związku z tym, że jej nie wykonał, sąd w Tczewie zmienił ją na 2 miesiące pozbawienia wolności. 

W gronie osób poszkodowanych przez byłego proboszcza z Sasina jest pan Andrzej.

Moja żona zadzwoniła do ks. Krzysztofa i zapytała, czy zna kogoś ze swoich parafian, którzy poszukują pracy na sezon. Ksiądz powiedział, że poinformuje nas. Po kilku dniach zadzwonił do mojej żony nie w sprawie pracowników, ale z prośbą, czy może pożyczyć od nas 15 tys. zł, tłumacząc, że czeka na pożyczkę z banku. Tłumaczył, że wcześniej musiał wpłacić jakąś zaliczkę na prace przy kościele. Odpowiedziałem księdzu, że nie możemy pożyczyć pieniędzy. Bardzo nalegał i pomyśleliśmy z żoną, że mamy w gotówce euro i dolary na czarną godzinę. Traktowaliśmy je jako zabezpieczenie na jakiś nagły wypadek. Ksiądz był bardzo przekonujący, mówił, że potrzebuje pożyczyć pieniądze dla parafii i na cele parafialne, na zaliczki na dokończenie remontu zabytkowego kościoła w Ciekocinie, na krótki czas, maksymalnie do 20 maja '23 - powiedział mężczyzna "Gazecie Wyborczej" Trójmiasto.

Mroczna przeszłość zatrzymanego księdza Jacka K.
Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki