Ten dom żąda krwi. Historia, która wstrząsnęła Trójmiastem!

i

Autor: Wydawnictwo Harde / okładka książki "Widziadła" Janusza Szostaka "Ten dom żąda krwi". Historia, która wstrząsnęła Trójmiastem!

"Ten dom żąda krwi". Historia, która wstrząsnęła Trójmiastem!

2021-03-13 8:00

Gdańsk to wyjątkowe miasto, które wciąż kryje wiele mrocznych tajemnic. O jednej z nich w nowej książce "Widziadła. Świadectwa z zaświatów" opowiada Janusz Szostak. - Przed laty ta historia wstrząsnęła Trójmiastem. Pod koniec kwietnia 2013 roku we własnej willi znaleziono martwego Jarosława N., współwłaściciela pracowni bursztyniarskiej przy Długim Targu - wspomina autor, by po chwili przybliżyć czytelnikom okoliczności szokującego zdarzenia. - Początkowo przyjęto hipotezę, że mężczyzna utonął w przydomowym basenie. Jednak sekcja zwłok nie pozostawiała wątpliwości, że go uduszono - pisze Janusz Szostak. Równie tajemnicza była śmierć syna ofiary, która pogłębiła rodzinną tragedię. Nowa właścicielka wspomnianej willi w rozmowie z pisarzem otwarcie mówi, co ją spotkało w tym nawiedzonym miejscu.

Jak tłumaczy autor książki "Widziadła. Świadectwa z zaświatów", głównymi podejrzanymi w sprawie śmierci Jarosława N. byli Dorota N. - żona, a także Aleksander N. - syn zamordowanego mężczyzny. To jemu postawiono na początku zarzut zabójstwa ojca. Matkę oskarżono natomiast o nieudzielenie pomocy. Oboje zostali tymczasowo aresztowani, ale wkrótce prokuratura wycofała się z tych zarzutów. Śledztwo umorzono z powodu niemożności wykrycia sprawcy. Gdy w tajemniczych okolicznościach zmarł 26-letni syn bursztynnika, złożona z wielu wątków sprawa stała się jeszcze bardziej intrygująca. - Przed śmiercią Aleksandra jego matka wystawiła na sprzedaż okazałą 400-metrową willę. On już wówczas tam nie mieszkał. Przeniósł się do mieszkania babci, w którym później znaleziono jego zwłoki. Dom, mimo że położony w atrakcyjnym miejscu Gdańska, długo nie mógł znaleźć nabywcy. Niewątpliwie miała na to wpływ zbrodnia, do jakiej doszło w jego murach. W końcu jednak trafili się chętni na zakup willi z mroczną przeszłością. Do dziś tego bardzo żałują - pisze Janusz Szostak. - Chciałabym zapomnieć o tym domu i nigdy już nie mieć z nim nic wspólnego. To, co w nim przeżyłam, to był dla mnie bardzo ciężki okres. Z perspektywy czasu dziwię się, że nadal żyję - wyznaje późniejsza właścicielka posiadłości w rozmowie z Januszem Szostakiem. Jak dodaje, historia tego domu była jej znana z mediów. Nie spodziewała się jednak, co tam zastanie.

- Ten dom mi się nie podobał od początku. Jadąc go obejrzeć, wjechaliśmy ulicą od dołu tej posesji. Bowiem tam były dwa wejścia, z dwóch ulic: od dołu i od góry. Wtedy zobaczyłam na tabliczce nazwę ulicy, przy której kiedyś mieszkałam w innym mieście. I wtedy pomyślałam sobie, że to jest jakiś znak. Później, oglądając ten budynek, poznałam jego właścicielkę. Ani dom, ani ona, nie wywarli na mnie pozytywnego wrażenia. Przed kolejnym spotkaniem zaczęłam szukać wymówek, żeby nie kupować tego domu. W internecie przeczytałam jego historię i o tym, co się tam zdarzyło. To był dla mnie wystarczający argument, żeby nie kupować tej willi. Mój ówczesny partner twierdził, że to jest świetna lokalizacja. Jego przodkowie mieszkali w Gdańsku, niedaleko tej posesji, w tej samej dzielnicy. On się w tym mieście urodził i to nim kierowało. Jednak ten budynek został kupiony na mnie, nie byliśmy małżeństwem, ale nie mogliśmy też kupić tej nieruchomości na mojego partnera. Od razu po zakupie rozpoczęliśmy remont - tłumaczy po latach kobieta. Jak przyznaje, niektóre miejsca wywoływały w niej dziwny niepokój.

- Pamiętam, że gdy poszłam na pierwsze spotkanie z księdzem do parafii, do której terytorialnie przynależy dom, a potem i myśmy należeli, to on zapytał o nasz adres. Od razu go skojarzył. Powiedział mi, że przed laty dostał pismo z kurii, że ta rodzina dokonała apostazji. To było na sześć miesięcy przed śmiercią Jarosława. Wypisali się z Kościoła. Stwierdzili, że nigdy nie byli osobami wierzącymi, że nie wierzyli w Boga i rezygnują z wiary katolickiej oraz przynależności do Kościoła Katolickiego. To było zaskoczeniem dla tego księdza, że nie zrobili tego bezpośrednio z nim, bo on ich znał. Nie poinformowali też swojej rodziny i potem były problemy z pochówkiem Jarosława N. Jego rodzice nie mogli uwierzyć, że syn i synowa podjęli taką decyzję - opowiada kobieta, która do kryjącej liczne tajemnice willi zaprosiła m.in. egzorcystę. - Nigdy nie widziałam żadnej zjawy. Jednak przez cały czas czułam czyjąś obecność - przyznaje. Osiem miesięcy po wizycie "człowieka, który miał ustawić energię w budynku" do właścicielki nieruchomości zgłosiła się jego znajoma. Kobieta poradziła, by budzącemu niepokój intruzowi z zaświatów zorganizować stypę. Dlaczego? - Bo on nigdy nie miał stypy - odpowiedziała przyjaciółka egzorcysty. Ówczesna właścicielka willi skorzystała z zaskakującej porady. Co było dalej?

Kontynuację tej historii oraz wiele więcej znajdziesz w książce Wydawnictwa Harde pt. "Widziadła. Świadectwa z zaświatów". Książka autorstwa Janusza Szostaka jest dostępna w sprzedaży internetowej [KLIKNIJ TUTAJ].

Książka Wydawnictwa Harde Widziadła, autorstwa Janusza Szostaka

i

Autor: Wydawnictwo Harde Książka Wydawnictwa Harde "Widziadła", autorstwa Janusza Szostaka. Link: "Widziadła. Świadectwa z zaświatów"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki