Skala zniszczeń i akcja ratunkowa w Ząbkach. Ogień pojawił się na poddaszu
Pożar rozpoczął się w czwartek późnym popołudniem, około godziny 19, na poddaszu budynku. Ogień błyskawicznie ogarnął dach oraz czwarte piętro wszystkich trzech segmentów bloku, który ułożony jest w kształcie litery „U”. W kilkunastogodzinnej akcji gaśniczej uczestniczyło ponad 300 strażaków: około 100 z Państwowej Straży Pożarnej i 200 z Ochotniczych Straży Pożarnych. Do Ząbek przyjechało 45 samochodów gaśniczych, 5 cystern, 8 podnośników, drabiny oraz 19 innych pojazdów. Walka z żywiołem trwała przez całą noc.
Pożar zniszczył dach i wszystkie lokale mieszkalne znajdujące się na najwyższej kondygnacji. Niższe piętra zostały poważnie uszkodzone przez wodę oraz przez działanie ognia, który w niektórych miejscach przenosił się przez konstrukcję budynku. Uszkodzona została także piwnica oraz garaż podziemny − spłonął przynajmniej jeden samochód, a ogień dostał się do środka przez szyby i kanały wentylacyjne. Intensywny ogień spowodował również zawalenie się części dachu.
Mimo dramatycznej sytuacji i skali zniszczeń, nikt nie zginął. Trzy osoby doznały lekkich obrażeń, a trzech strażaków zostało lekko rannych. Jeden ze strażaków ze skręconą kostką został przetransportowany do szpitala.
Ewakuacja i pomoc dla mieszkańców. 500 osób straciło dach nad głową
Wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski przekazał, że pożar dotknął ponad 200 lokali, co oznacza, że ponad 500 osób nie będzie mogło korzystać ze swoich domów. Mieszkańcy, którzy zamieszkiwali niższe piętra, mogli w kolejnych dniach tymczasowo wejść do swoich mieszkań w obecności strażaków i policji, by zabrać najpotrzebniejsze rzeczy: dokumenty, lekarstwa, pamiątki rodzinne. Jedna osoba z lokalu była wpuszczana na raz, bez limitu czasowego.
Władze miasta Ząbki uruchomiły doraźną pomoc finansową. Każda rodzina mogła otrzymać 8 tys. zł jednorazowego wsparcia. Dodatkowo miasto zaoferowało dopłaty do wynajmu w tys. zł miesięcznie − na sierpień i wrzesień. Mieszkańcom zapewniono również tymczasowe zakwaterowanie w hotelach do końca lipca. Burmistrz i urzędnicy miejscy pozostają w stałym kontakcie z mieszkańcami, prowadząc działania pomocowe i koordynując dalsze kroki.
Ratowanie zwierząt i świadectwa mieszkańców. Niektórzy wybiegali z mieszkań bez niczego
Oprócz ratowania ludzi, strażacy wynosili z płonącego budynku także zwierzęta. Psy, świnki morskie i koty były wynoszone z mieszkań i przekazywane właścicielom.
Świadkowie opowiadali o panice i ogromnym zadymieniu. – Ciężko powiedzieć od czego to się zaczęło. Akurat wróciłam z zakupów, czułam na korytarzu spaleniznę, ale przypisałam to jakiemuś obiadowi. Potem weszłam do mieszkania. Wystawiając wózek córki na korytarz zaczepił mnie sąsiad z naprzeciwka, czy znam numer na straż pożarną, ponieważ dach mu się pali – opowiadała „Super Expressowi” pani Nikolett Siklósi-Dąbrowska.
Śledztwo − co wiadomo? Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pożaru
Prokuratura Okręgowa Warszawa–Praga wszczęła śledztwo pod kątem sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Przesłuchano już około 200 osób − mieszkańców, świadków i pierwszych interweniujących. Przesłuchania prowadzono m.in. w Komendzie Stołecznej Policji oraz w jednej ze szkół w Wołominie.
Od 5 lipca prowadzone są także oględziny budynku: z udziałem biegłych z zakresu pożarnictwa i konstrukcji budowlanych, a także z użyciem dronów i skanera 3D. A w poniedziałek (7 lipca) odbyła się kolejna seria szczegółowych oględzin z udziałem specjalistów z Akademii Pożarniczej w Warszawie, którzy badają przyczyny powstania pożaru.
− Prowadzone są również oględziny poszczególnych pomieszczeń z użyciem skanera 3D, dzięki czemu możliwe jest wykonanie tych czynności przez operatora zdalnie, bez konieczności wchodzenia do pomieszczenia. Oględzinowane pomieszczenia zostały wytypowane przez biegłego jako istotne dla ustalenia źródła pożaru i jego przebiegu − informowała prok. Karolina Staros z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie.
Podejrzenia o podpalenie i zaniedbania. Eksperci twierdzą, że mogło dojść do podpalenia
Wciąż nie ustalono jednoznacznej przyczyny pożaru. Wśród analizowanych hipotez są zarówno samozapłon, jak i celowe działanie osób trzecich. Biegli wskazują, że konstrukcja dachu mogła sprzyjać szybkiemu rozprzestrzenianiu się ognia. Drewniane belki poddasza mogły nie być odpowiednio zabezpieczone przed ogniem.
Eksperci do spraw pożarnictwa − gen. Ryszard Grosset i Waldemar Jiers, wskazują jednak, że ogień rozprzestrzeniał się zbyt szybko, jak na naturalny rozwój pożaru. Zdaniem Jiersa mogło dojść do podpalenia w kilku miejscach jednocześnie. Onet cytuje jego słowa: „Moim zdaniem tam nie było jednego źródła ognia... podejrzewam, że to było podpalenie”. Grosset zauważa, że ogień powinien był się zatrzymać na tzw. przegrodach ogniowych, które najprawdopodobniej nie zostały zrealizowane lub nie spełniły swojej funkcji.
W sprawę zaangażowane zostało także Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. ABW bada, czy materiały z pożaru pojawiły się na rosyjskich stronach i czy mogą mieć związek z działaniami sabotażowymi − podobnymi do tych, które miały miejsce wcześniej w przypadku hali Marywilska 44 w Warszawie.
Co dalej? Przesłuchania świadków, prokuratura zbiera dokumentację
Śledztwo nadal trwa. Prokuratura zbiera dokumentację techniczną budynku, analizuje zeznania świadków i opinie biegłych. Przesłuchania mają potrwać jeszcze kilka dni, a oględziny − zwłaszcza wewnętrznych kondygnacji budynku − mogą potrwać nawet tygodnie. Dopiero po ich zakończeniu możliwe będzie przedstawienie pełnego obrazu zdarzenia i ewentualne postawienie zarzutów.