Uciekli z córką bez butów! Pożar w Ząbkach zniszczył im życie. "Wyszliśmy, jak staliśmy"

2025-07-04 14:46

Pożar w Ząbkach w kilka chwil zniszczył wszystko, na co pracowali latami. Wyczuli spaleniznę, potem spanikowany sąsiad krzyknął, że "dach mu się pali". – Mąż wziął córkę pod pachę. Wyszliśmy jak staliśmy – mówi reporterowi "Super Expressowi" pani Nicolett, która z mężem i dzieckiem w ostatniej chwili uciekła z płonącego budynku w Ząbkach.

Super Express Google News

Pożar w Ząbkach. Spalenizna na korytarzu zwiastowała tragedię

W czwartek, 3 lipca 2025 roku, wieczorem wybuchł dramatyczny pożar na osiedlu przy ul. Powstańców 62 w podwarszawskich Ząbkach. Ogień objął dach i poddasze czteropiętrowego bloku mieszkalnego, stopniowo rozprzestrzeniając się na niższe kondygnacje i garaż, co skutkowało zalaniem mieszkań wodą używaną do gaszenia.

W wyniku pożaru zniszczeniu uległ dach i ponad 200 lokali, co pozostawiło setki osób bez dachu nad głową – szacuje się, że około 500 mieszkańców straciło dostęp do swoich mieszkań. W piątek rano (4 lipca) zwołano sztab kryzysowy i rozpoczęto drugą fazę pomocy dla poszkodowanych: przyznano zapomogi finansowe, a wojewoda mazowiecki ogłosił wsparcie rządowe.

Pani Nicolett Siklósi-Dąbrowska dzień po pożarze, który strawił jej blok przy ul. Powstańców w Ząbkach, rozmawiała z Piotrem Lisem, reporterem "SE". Podzieliła się wstrząsającą relacją z ewakuacji. Jak sama przyznaje, pierwsze sygnały ostrzegawcze zignorowała. Nie przyszło jej do głowy, że swąd zwiastuje tragedię tak niewyobrażalnych rozmiarów.

– Ciężko powiedzieć od czego to się zaczęło. Akurat wróciłam z zakupów, czułam na korytarzu spaleniznę, ale przypisałam to jakiemuś obiadowi. Potem weszłam do mieszkania. Wystawiając wózek córki na korytarz zaczepił mnie sąsiad z naprzeciwka, czy znam numer na straż pożarną, ponieważ dach mu się pali – mówi.

To właśnie ten sąsiad pierwszy zaalarmował o pożarze. Mieszkanie pani Nicolett znajdowało się w pierwszej klatce, tuż przy szlabanie. 

– Początkowo ogień nie był widoczny, ale sytuacja szybko się zmieniła. Przed ewakuacją weszłam do mieszkania, żeby zamknąć okna na poddaszu. Wtedy już było widać kłęby ciemnoszarego dymu. Miałam takie takie odczucie, że zaraz ogień wejdzie mi do mieszkania – dodaje.

Uciekli z dziećmi bez butów. Przerażająca relacja rodziny po pożarze w Ząbkach

Ewakuacja w panice: "Córka nawet bez butów!"

W obliczu narastającego zagrożenia pani Nicolett, wraz z mężem Sebastianem i niespełna trzyletnią córką, podjęli decyzję o natychmiastowej ewakuacji. Bezpieczeństwo dziecka było najważniejsze. W jednej chwili musieli zostawić całe swoje życie. 

– To była szybka ewakuacja, zabranie najpotrzebniejszych rzeczy. Mamy niespełna trzyletnią córkę, więc jej bezpieczeństwo było dla nas priorytetem. Mąż wziął ją pod pachę. Ja wzięłam wózek, bo nie wiedzieliśmy ile będzie trwała cała ta sytuacja. Wyszliśmy tak jak staliśmy, córka nawet bez butów.

Powrót do mieszkania po jakiekolwiek rzeczy był niemożliwy.

– Po zejściu na dół stanęliśmy na parkingu. Już było widać żywy ogień w mieszkaniu na górze budynku.

Na szczęście, dzięki sprawnemu działaniu i komunikacji, nikt nie odniósł poważnych obrażeń.

– Wszyscy wychodząc informowaliśmy się nawzajem, mimo że jakieś tam relacji bliskich sąsiedzkich nie ma. Jest to ogromny budynek, więc ciężko je nawiązać. Zarządca budynku dzwonił po kolei po każdym lokatorze i pytał, czy wszyscy się ewakuowali.

"Wszystko spłonęło, spłacamy hipotekę!"

Pożar doszczętnie zniszczył dorobek życia rodziny Siklósi-Dąbrowskich.

– Następnymi krokami będzie na pewno udanie się do urzędu w celu wyrobienia nowych dokumentów, bo tak naprawdę zostało w mieszkaniu wszystko. Potem wizyta w banku, u wszystkich dostawców, gdzie mamy jakieś umowy podpisane. Kupiliśmy to mieszkanie 8 lat temu, no i co tu dużo mówić, nadal spłacamy hipotekę.

Na szczęście mieszkanie było ubezpieczone, co daje nadzieję na odbudowę. W obliczu tragedii poszkodowani nie zostali sami.

– Mam nadzieję, że z tego tytułu będziemy mogli stanąć na nogi. Mamy ogrom wsparcia, które płynie w naszą stronę od przyjaciół i rodziny, ale też od znajomych, z którymi nie mieliśmy kontaktu od lat. Wszyscy się jednoczą i chcą nam pomóc. Na chwilę obecną próbujemy organizować to co najpotrzebniejsze, szczególnie dla córki.

Sonda
Czy byłeś/aś kiedyś świadkiem wypadku?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki