- Restauracja na pl. Bankowym funkcjonuje od 10 lat, jest jedną z najlepszych tajskich restauracji w Polsce
- Zarząd Dróg Miejskich żąda o właścicieli restauracji 730 tys. opłat i kar za nielegalny szyld
- Restauracja broni się, że funkcjonuje legalnie i od początku istnienia płaciła za szyld wspólnocie mieszkaniowej, zarządcy budynku na którym wisiał, bo tak miała w umowie z miastem
- Finał sądowej batalii to komornik na kontach restauracji
- Stanowisko Zarządu Dróg Miejskich
Cios po pięciu latach funkcjonowania restauracji
- Przetrwaliśmy pandemię, wydawało się, że to będzie dla nas najtrudniejszy czas, ale teraz wykończą nas opłaty, których żąda miasto za szyld, który wisiał od 10 lat. Komornik blokuje nam konta w sprawie tak absurdalnej, że ręce nam opadają – zaczyna opis sytuacji Bronisław Chmielewski, właściciel restauracji Thaisty.
Historia walki o szyld zaczęła się pięć lat temu, choć restauracja funkcjonuje już dekadę. W pandemii, w 2020 r. właściciele „Thaisty” otrzymali pismo z Zarządu Dróg Miejskich, że szyld z nazwą umieszczony nad restauracją jest reklamą i - po pierwsze – został umieszczony nad lokalem bez odpowiednich zgód urzędu miasta, po drugie – zajmuje pas drogi bez zgody ZDM. Właściciele przeczytali i zbaranieli.
- Jak to nie płacimy za szyld? Płacimy regularnie zarządcy budynku, na którym wisi. Tak mamy w umowie z miastem na najem tego lokalu – przedsiębiorca tłumaczy początek absurdu, przez który dziś może stracić dorobek życia. Restauratorzy regularnie płacą za prawo do szyldu wspólnocie, do której należy budynek – po 1,5 tys. zł miesięcznie. Ale ZDM (po pięciu latach funkcjonowania knajpy) nagle upomniał się o opłaty dla siebie - za zajęcie pasa drogi – po 3 tys zł. Wychodziło co miesiąc 4,5 tys. zł tylko za prawo do pokazania nazwy przed restauracją.
– Dużo, ale gdybyśmy to wiedzieli od początku, zapłacilibyśmy – mówi „Super Expressowi” szef Thaisty. Dobiły ich kary.
730 tys. zł za prawo do nazwy nad restauracją?!
Każdego miesiąca ZDM naliczał kolejne kary. Na początku dwie (po 10 tys. zł każda) za dwa szyldy, bo w jednym lokalu funkcjonowały wtedy dwie restauracje - „Thaisty” i „Zdrowa Konkurencja”, które ostatecznie się połączyły. Po połączeniu kara za napis „Thaisty” wzrosła do 30 tys. zł/mies.
- Kwota wzięła się wprost z przepisów ustawy o drogach i z uchwały rady, które określają stawki za zajęcie pasa drogowego, również w formie szyldu reklamowego, i obowiązek naliczenia kary w wysokości dziesięciokrotności stawki, jeśli podmiot nie płaci – tłumaczy Jakub Dybalski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Opłaty nie zmniejszały się nawet wtedy, gdy restauracja latem płaciła za zajęcie chodnika pod ogródek - szyld znajdował się wtedy w jego wnętrzu. Dla urzędu to dwie oddzielne opłaty i trzeba płacić podwójnie!
Restauratorzy nie zgodzili się z taką interpretacją, uważają, że szyld to nie jest reklama, każdy podmiot gospodarczy ma prawo do szyldu z nazwą a w tym przypadku im to uniemożliwiono. Zaskarżali do sądu pierwsze decyzje urzędników i sądy najpierw przyznawały przedsiębiorcy rację, dając nadzieję na zmianę absurdalnych przepisów, później linia orzecznictwa zmieniła się na korzyść miasta.
Efekt tego sądowego boju był dla restauracji druzgocący.
- Dziś musimy zapłacić miastu ponad 730 tys. zł opłat, kar i odsetek za prawo do pokazania nazwy restauracji. Dla mnie to jest absurd, horror i okradanie przedsiębiorcy. Czuję się okradany z ciężko wypracowanych pieniędzy. Nie udźwigniemy tego. 10 lat pracy i budowania renomy restauracji legnie w gruzach. Sytuacja jest absurdalna, ale dla nas dramatyczna – rozkłada ręce Bronisław Chmielewski, właściciel restauracji przy pl. Bankowym.
- To nie jest jedna kara, ale suma około 40 decyzji administracyjnych, które były wydawane w efekcie kontroli w ciągu 5 lat. To oznacza że właściciele około 40 razy wiedzieli, że łamią przepisy wieszając bez zezwolenia wielką reklamę swojej restauracji i przez ten czas nie płacili nakładanych kar – kwituje rzecznik ZDM.
Komornik na koncie restauracji
Rok temu po przegranych procesach restauracja szyld zdemontowała. Do tej pory działa bez nazwy. Latem turyści bezradnie szukali Thaisty na Bankowym. Jedni znajdowali, inni nie. Właściciel chciał ten szyld zalegalizować. Ale ZDM odmawia. I nasyła komornika.
– Dla nas to oznacza bankructwo. Przez dekadę działaliśmy legalnie, płaciliśmy podatki, zasłużyliśmy na tytuł jednej z najlepszych restauracji tajskich w Polsce, ale konieczność zapłacenia takiej sumy za szyld oznacza koniec. Czy tak wyglądają hasła o mieście przyjaznym przedsiębiorcom? – pyta rozgoryczony Bronisław Chmielewski.
Thaisty wystąpiło z wnioskiem do Rady Warszawy o umorzenie długu, a do ZDM o wstrzymanie działań komornika i odblokowanie konta. Ale czy doczeka decyzji? Komornik zajął już konto firmy na pół miliona złotych.
- Każda taka sytuacja jest oczywiście możliwa do rozwiązania, pod kątem np. rozłożenia należności na raty, oczywiście w uzasadnionych przypadkach. Właściciele przez lata nie wykazywali woli jej rozwiązania, poza zaskarżaniem decyzji administracyjnych i obecnie przedstawieniem swojej wersji historii w mediach. Oczywiście mają prawo do jednego i drugiego - mówi "Super Expressowi" Jakub Dybalski z ZDM.