Warszawa, Ochota. To jedyne takie miejsce w stolicy. "Każdy kęs jest zagadką i wyzwaniem dla wyobraźni"
Już sama rezerwacja stolika zapowiada niezwykłe doświadczenie. Przed wejściem goście zostawiają w szafce wszystkie świecące przedmioty, w tym telefony. Następnie niewidomy kelner prowadzi ich do sali pogrążonej w absolutnej ciemności. To on staje się ich przewodnikiem po świecie, w którym jedzenie staje się czymś więcej niż zwykłym posiłkiem.
Wioletta Borowska, kelnerka z siedmioletnim stażem, w ciemności porusza się z pewnością i gracją. – Na początku było trudno. Musiałam zapamiętać układ sali, stolików, trasy z kuchni – opowiada. – Teraz to dla mnie naturalne, ale dla gości… dla nich to coś zupełnie innego. Przez pierwsze minuty czują się zagubieni. Słychać ich ostrożne kroki, nerwowe śmiechy. Kiedy siadają, zaczynają się oswajać − dodaje z uśmiechem.
Wrażenia są intensywne. Sztućce? Trzeba je znaleźć. Szklanka i karafka z wodą? Gdzieś tu były. Smaki? Każdy kęs jest zagadką i wyzwaniem dla wyobraźni. – Czasami goście są pewni, że jedzą kurczaka, a potem okazuje się, że to coś innego – śmieje się kelnerka. – Brak wzroku zmienia wszystko. Człowiek zaczyna bardziej zwracać uwagę na teksturę, temperaturę, aromat − mówi dalej.
Ale to nie tylko kulinarna przygoda. To też lekcja pokory. – Role się odwracają – tłumaczy Wioletta, i jak słyszymy, nie każdy jest na to gotowy. Niektórych dopada lęk, inni panikują. − Czasem wystarczy chwila na oswojenie się. Prosimy, żeby zamknęli oczy, skupili się na oddechu. Często to działa − mówi. A później? – Kiedy wychodzą, są zachwyceni. Mówią, że nigdy nie przeżyli czegoś takiego – dodaje kelnerka.
Restauracja "Different" to miejsce wyjątkowe. Menadżerka Marta Aleksandrowska mówi, że ich celem jest nie tylko serwowanie jedzenia, ale też edukacja i przełamywanie barier. – Ludzie wychodzą stąd inni, bardziej świadomi – podsumowuje. A jedzenie? Smakuje inaczej. Intensywniej. Pełniej. Jak całe to doświadczenie.
