W poniedziałkowy wieczór (6 października) strażnicy miejscy otrzymali zgłoszenie o mężczyźnie leżącym na chodniku przy ulicy Krasińskiego na warszawskim Żoliborzu. Interwencja miała rutynowy charakter. Chodziło o sprawdzenie, czy osoba potrzebuje pomocy medycznej, czy też nie. Gdy jednak patrol dotarł na miejsce, sytuacja okazała się nieco bardziej złożona.
− Nietrzeźwemu mężczyźnie towarzyszył czworonożny przyjaciel. W związku z niedyspozycją właściciela, zwierzęciu groził przymusowy transport do schroniska. Mężczyzna był jednak na tyle przytomny, że zdołał wykonać telefon do matki, która zgodziła się przyjechać po zwierzę − relacjonują strażnicy miejscy.
Jak się okazało, to właśnie obecność zwierzęcia stała się głównym problemem interwencji.
Na szczęście mężczyzna, mimo widocznego upojenia, był w stanie wykonać telefon do matki. Kobieta zgodziła się przyjechać i zaopiekować psem. Przy okazji, jak podkreślają funkcjonariusze, przypomniała synowi, że powinien był już dawno stawić się do aresztu w celu odbycia zasądzonej kary.
Po tych słowach wypowiedzianych przez matkę mężczyzny, na miejsce wezwano patrol policji, który po sprawdzeniu jego danych w policyjnych bazach potwierdził, że rzeczywiście jest on osobą poszukiwaną.
Interwencja zakończyła się spokojnie. Policjanci zajęli się poszukiwanym, a jego pies trafił pod opiekę matki. Dzięki temu zwierzę uniknęło pobytu w schronisku, a cała sytuacja, choć zaczęła się jak typowa interwencja wobec nietrzeźwego, zakończyła się w sposób zaskakujący, ale bezpieczny dla wszystkich uczestników.
− Wszystko skończyło się dobrze. Mężczyzną zaopiekowali się policjanci, a niewinnym psem skazanego, jego matka − podsumowali strażnicy.