Masa Powstańcza 2025 przejechała w niedzielę przez Warszawę. Wydarzenie odbyło się w ramach obchodów 81. rocznicy Powstania Warszawskiego. Rowerzyści pokonali 12-kilometrową trasę wytyczoną śladem batalionu Armii Krajowej „Zaremba-Piorun”, oddając hołd żołnierzom walczącym 81 lat temu w zachodniej części Śródmieścia Południowego. Muzeum Powstania Warszawskiego oraz Warszawska Masa Krytyczna kontynuują rozpoczętą w 2006 r. tradycję rowerowych przejazdów, upamiętniających kolejne epizody powstańczych walk. Tegoroczne wydarzenie poświęcono batalionowi „Zaremba-Piorun” – oddziałowi sformowanemu w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego, który bronił m.in. rejonu ulic Poznańskiej, Wilczej, Hożej i Emilii Plater. Start i metra są od lat niezmienne – to Muzeum Powstania Warszawskiego. Stamtąd rowerzyści jechali trasą wytyczoną tak, by przewodnik mógł opowiedzieć o ważnych dla batalionu „Zaremba-Piorun” punktach.
Trasa wiodła więc ul. Poznańską, gdzie pod numerem 12 w sierpniu 1944 r. mieściło się dowództwo, Wilczą - gdzie znajdował się szpital polowy, ul. Emilii Plater, gdzie powstańcy zaadaptowali dla siebie pomieszczenia szpitala św. Józefa. Na skwerze przy skrzyżowaniu Wspólnej i Poznańskiej znajduje się pomnikiem batalionu.
Uczestnicy Masy Powstańczej, ubrani w białe i czerwone koszulki z napisami "Dziel się pamięcią, bo zniknie" (to hasło tegorocznych obchodów Powstania Warszawskiego), jechali tak, że utworzyli na ulicach Warszawy długą biało-czerwoną flagę.
Batalion „Zaremba-Piorun”, dowodzony od 3 sierpnia 1944 r. przez rotmistrza Romualda Radziwiłłowicza ps. „Zaremba”, skupił żołnierzy, którzy nie zdołali dotrzeć do planowanych punktów zbiórki w Godzinę „W”. Przez 63 dni oddział utrzymywał pozycje w rejonie placu Trzech Krzyży i Nowogrodzkiej, osłaniając dojście do tunelu średnicowego i dawnego Dworca Głównego.
Kilka dni temu opublikowaliśmy na se.pl rozmowę z jednym z ostatnich żyjących żołnierzy batalionu „Zaremba-Piorun” w powstaniu strzelcem, dziś kapitanem Romanem Lipcem ps. Adam. Powstaniec w grudniu 2025 r. skoczy 100 lat.
- Była wielka radość! Potem niestety rozczarowanie. Mój pluton miał zbiórkę na czwartym piętrze budynku na rogu Poznańskiej i Hożej. A ja byłem na Dobrej u swojej dziewczyny, przepięknej Lusi (przyszłej żony – red.) Byłem się pożegnać. Tam mnie złapał kolega „Lech”, zabrał mnie stamtąd zawiadamiając „Adam, zbiórka!”. Gdy tylko wyszliśmy z budynku, nad Pragą krążyły i toczyły walkę dwa samoloty – niemiecki messerschmitt i rosyjski Jak - myśliwiec. Robiły kółka i strzelały, ale się nie trafiły i w końcu odleciały. A my z kolegą mieliśmy za zadanie przetransportować broń do punktu zbiorki. Broń długa pojechała na wózku, a ja targałem torbę z pistoletami. Lekkie to nie było. Bezpieczne też nie – rozpoczyna swoją opowieść powstaniec warszawski Roman Lipiec ps. Adam. I wylicza szczegółowo: - Dostarczyliśmy wtedy do punktu zbiórki 12 karabinów, dwa peemy, 27 pistoletów typu vis, Parabellum, waltery i masę amunicji.
Jak przyznaje, szczegóły z pierwszych dni powstania pamięta lepiej, niż wczorajszy dzień.
Całą rozmowę można obejrzeć w materiale WIDEO.
Fotorelacja z Masy Powstańczej 2025 w naszej GALERII