Roman Urban

i

Autor: fot. Patryk Ptak; archiwum

Każdy może pomóc

Nagła śmierć zabrała chorym braciom tatusia. Ruszyła internetowa zbiórka pieniędzy na pomoc rodzinie zmarłego Romana Urbana

2023-08-01 16:01

Nagła śmierć Romana Urbana zabrała Annie męża, a Jasiowi i Stasiowi ukochanego tatusia. Mężczyzna zmarł 29 lipca, podczas zlotu właścicieli Subaru na torze w Kielcach. Zdążył jeszcze dojechać do mety. Z auta już nie wysiadł. "Zapewniam Wszystkich wszem i wobec jako Żona, Matka i Przyjaciółka, że Romek odszedł szczęśliwy i spełniony" - napisała w mediach społecznościowych jego żona Anna. W internecie ruszyła zbiórka na pomoc pogrążonej w żałobie rodzinie.

Roman Urban nie żyje. Zmarł tuż po wyścigu

Wiadomość o śmierci 51-letniego Romana Urbana spadła jak grom z jasnego nieba. Mężczyzna w sobotę, 29 lipca, brał udział XI Ogólnopolskim zlocie właścicieli Subaru na torze w Kielcach. Nawet złe samopoczucie nie przeszkodziło mu w ukończeniu wyścigu i wykręceniu trzeciego czasu na 50 załóg. Z ulubionego auta już nie wysiadł. Po dojeździe na metę rozegrał się dramat. Serce Romana zatrzymało się. Ratownicy medyczni reanimowali go przez trzy godziny. Bezskutecznie. Roman Urban odszedł robiąc to, co kochał.

Dwaj chorzy chłopcy zostali bez ojca

Roman Urban był człowiekiem wielu talentów. Kochał motoryzację, ale jego pasjami były również muzyka i karate. W Warszawie znany był przede wszystkim jako sensei Roman - właściciel i trener Mazowieckiej Akademii Karate. Uczył wytrwałości i dyscypliny, był wymagający wobec młodych sportowców, ale oni go kochali i szanowali.

- Każdy trening był dla nich wyzwaniem i okazją do pokonania swoich słabości. Mimo zmęczenia, schodzili z dojo szczęśliwi - mówi znajoma Romana Urbana. - Ukochany i wymagający sensei, który wychował wielu młodych, ale też swoją pasję potrafił zaszczepić wśród dorosłych, często rodziców trenujących z nim dzieci.

- Znałam go 18 lat. Nigdy nie widziałam, żeby z kimś się kłócił, był zły albo smutny. Gdziekolwiek się pojawił, był zawsze uśmiechnięty, zarażał optymizmem. Nawet obcy ludzie go kochali. Był fantastycznym człowiekiem - wspomina zmarłego przyjaciela Kaja Widawska.

Mężczyzna pozostawił pogrążoną w żałobie żonę Annę oraz dwóch małych synów - 5-letniego Jasia i 8-letniego Stasia. Z dnia na dzień życie tej rodziny legło w gruzach. To właśnie Roman zajmował się chłopcami, gdy jego żona pracowała na utrzymanie. Bracia zmagają się z niedosłuchem i wymagają rehabilitacji aparatów słuchowych oraz pobytów w szpitalu. To z kolei generuje ogromne koszty, sięgające kilkunastu tysięcy miesięcznie. Po śmierci Romana mama chłopców została z tym sama.

Przyjaciółka rodziny, Kaja Widawska, utworzyła zbiórkę pieniędzy na pomagam.pl, by finansowo wspomóc pogrążonych w żałobie. - W porozumieniu i za zgodą Ani założyłam tę zbiórkę, żeby w ten sposób zapewnić im chociażby spokój finansowy w tym trudnym dla nich czasie. Bo tylko tak możemy ich w tej chwili wesprzeć i pomóc - wyjaśniła.

Poniżej publikujemy link do zbiórki. Nawet najmniejsza wpłata stanie się światełkiem nadziei w tym niezwykle trudnym czasie.

Sonda
Czy wspierasz internetowe zbiórki pieniędzy?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki