Ojciec z rocznym dzieckiem wciągnięci przez wir Wkry! Ludzie bali się zrobić łańcuch życia

i

Autor: Szoltys/CC BY 2.5/Wikimedia Commons Ojciec z rocznym dzieckiem wciągnięci przez wir Wkry. Świadkiem zdarzenia był funkcjonariusz straży pożarnej z Błonia Marcin Rogalski (na zdjęciu Wkra w Kucharach Zydowskich na Mazowszu)

Ojciec z rocznym dzieckiem wciągnięci przez wir Wkry! Ludzie bali się zrobić łańcuch życia

2021-08-18 15:25

Ojciec z rocznym dzieckiem wciągnięci przez wir Wkry. Świadkiem zdarzenia był funkcjonariusz straży pożarnej z Błonia Marcin Rogalski, który wypoczywał nad rzeką w czasie wolnym od pracy. Mężczyzna ruszył na ratunek tonącym, a ojciec dziecka postanowił je rzucić w kierunku strażaka. Mundurowy poprosił innych ludzi o utworzenie łańcucha życia, ale na próżno.

Ojciec z rocznym dzieckiem wciągnięci przez wir Wkry! Ludzie bali się zrobić łańcuch życia

Jak informuje Tusochaczew.pl, ojciec z rocznym dzieckiem zostali wciągnięci przez wir wodny Wkry. Do zdarzenia doszło w drugiej połowie lipca, a jego przypadkowym świadkiem był Marcin Rogalski ze straży pożarnej w Błoniu, który wypoczywał nad rzeką razem z rodziną. Funkcjonariusz wskoczył do wody, by pomóc topiącym się, a ojciec dziecka, nie wiedząc, co robić, rzucił dziecko w kierunku strażaka, które co prawda do niego nie doleciało, ale i tak udało mu się je wyłowić z Wkry, Chcąc uratować obydwoje, Rogalski krzyknął do pozostałych świadków zdarzenia - było ich ok. 200 - żeby utworzyli łańcuch życia. Mimo że wystarczyło, by za ręce złapało się 10-15 osób, na apel odpowiedział tylko jeden mężczyzna, który rzucił strażakowi ponton. Ogniomistrz położył na nim dziecko i dopłynął z nim do brzegu, po czym wrócił po ojca. Ostatecznie udało mu się uratować także i jego, ale dopiero później naszła go refleksja, że pomagając obydwojgu, sam mógł stracić życie i osierocić swoją córeczkę. Strażak żałował żałował, że nie udało się utworzyć łańcucha życia

- Cały myk polega na tym, że ludzie biorą się za ręce i ustawiają się od brzegu w kierunku tonącej osoby. Gdyby rzeczywiście kilkanaście osób utworzyło taki łańcuch, dużo łatwiej byłoby wydostać dziecko na brzeg i pomóc nam – mnie i temu mężczyźnie wydostać się na brzeg. W tym konkretnym przypadku wystarczyłoby od 10 do 15 osób - mówi portalowi Tusochaczew.pl Rogalski.

Czytaj też: Ostrołęka. Nie żyje 32-latka potrącona na przejściu! Po Marcie zostały but i połamane słuchawki

Czytaj też: Łyse. Namawiał wójt, ksiądz, ale szczepić się nie chcą. Covid leczą sami!

Czytaj też: Załuzie. Zrobił to celowo? Tir zmiótł 31-latka na DK nr 60!

Topielec nad zalewem Zegrzyńskim

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki