Pilnuje grobu Perełki, by nie zjadły jej dzikie zwierzęta. „Oprócz niej nie mam nikogo”

i

Autor: Andrzej Woźniak/Super Express

Pilnuje grobu Perełki, by nie zjadły jej dzikie zwierzęta. "Oprócz niej nie mam nikogo"

Tragedia samotnego emeryta z powiatu siedleckiego chwyta za serce. Gdy pan Wacław (66 l.) w szpitalu walczył o życie chory na COVID-19, jego ukochana kotka zginęła w okrutnych męczarniach. Jedyną przyjaciółkę emeryta rozszarpały dzikie psy. Zrozpaczony pan Wacław pochował ją w lesie za stodołą. Teraz pilnuje jej grobu, by nie zjadły jej dzikie zwierzęta

Los okrutnie doświadczył pana Wacława Borka (66 l.) z Seroczyna pod Siedlcami. Gdy mężczyzna opowiada o swojej wielkiej tragedii, łamie mu się głos, a po twarzy płyną strugi łez. Z trudem wydobywa z siebie słowa, by opisać ogromny ból, jaki rozdziera jego serce po utracie ukochanej kotki Perełki (+2 l.).

Sfrustrowany mężczyzna przeklina dzień, w którym zaraził się od sąsiada koronawirusem. Podstępna choroba omal nie odebrała mu życia. Pan Wacław wygrał z chorobą, ale jego pupilka Perełka, zginęła w okrutnych męczarniach. Najlepszą, i jedyną, przyjaciółkę mężczyzny rozszarpało stado dzikich psów, gdy jej opiekun trafił do szpitala.

Przeczytaj też: Makabra w Nieporęcie. Mężczyzna skonał w zmiażdżonym wraku. Drugiego kierowcy szuka policja

- Trzy tygodnie temu dostałem dużej gorączki - opowiada pan Wacław. - Wezwany przez sąsiada lekarz od razu dał mi skierowanie do szpitala, bo zaczynało się zapalenie płuc wywołane Covidem. Karetka zawiozła mnie na SOR do Warszawy. Później trafiłem na oddział covidowy, na którym przeleżałem dwa tygodnie - tłumaczy mężczyzna.

Niestety, chory emeryt nie mógł zabrać ze sobą ukochanej kotki, która była mu najbliższą istotą. - Na podwórku pozostała moja Perełka. Liczyłem na to, że sąsiedzi zaopiekują się nią, kiedy ja walczyłem z okrutną chorobą. Ale nic z tego. Nikt nie spostrzegł samotnego kociaka wałęsającego się po okolicy - mówi ze smutkiem pan Wacław.

Mężczyzna wymknął się śmierci. Jego kotka niestety nie. Nie miała szans w starciu z dzikimi zwierzętami. Widok, jaki ujrzał pan Wacław po powrocie ze szpitala, złamał mu serce. Stracił jedyną istotę, która była mu bliska. Teraz został sam, a jego przepełniona rozpaczą opowieść sprawia, że łzy same napływają do oczu.

- Gdy przyjechałem ze szpitala za stodołą znalazłem rozszarpane ciało mojej kotki. Całą noc płakałem, bo oprócz niej nie mam nikogo na świecie. Perełkę pochowałem w miejscu, gdzie w ubiegłym roku znalazłem ją porzucona przez kocią mamę - opowiada nie kryjąc swoich łez.

- Teraz pilnuje małego grobu mojej Perełki, bo boję się, że resztki jej ciała zjedzą leśne zwierzęta - dodaje zrozpaczony emeryt.

Sonda
Przeżywasz śmierć zwierząt?
Strażacy i policja interweniowali na Wiatracznej w Warszawie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki