Rząd Tuska deportuje Ukraińców po zadymie na Narodowym
Angelina, 18-letnia Ukrainka, przyjechała do Polski w lutym 2022 roku, tuż po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji. Zamieszkała z babcią w Pruszkowie, uczyła się w szkole policealnej i pracowała w sklepie internetowym w Piastowie. Obecnie jest w drodze do Dniepru, gdzie niedawno spadły rosyjskie rakiety.
– Nigdy nie przypuszczałam, że wyjście na koncert skończy się dla mnie tak dramatycznie. Przyszli po mnie o szóstej rano. Nie pozwolili mi nawet zabrać rzeczy. Zabrali mnie i deportowali do Ukrainy. Mam pięcioletni zakaz wjazdu do strefy Schengen – relacjonuje w rowmoewie z „Gazetą Wyborczą” Angelina. Jak podaje, formalnym powodem deportacji był „czyn chuligański”.
9 sierpnia po koncercie białoruskiego rapera Maxa Korzha na Stadionie Narodowym zatrzymano 109 osób. Przed tym wyadrzeniem i po nim doszło do incydentów: spontanicznej imprezy na warszawskiej Woli, zakłócania ciszy nocnej, śmieci na ulicach, a także prób przedostawania się fanów bez biletów na płytę stadionu. W tłumie pojawiły się również flagi organizacji OUN-UPA odpowiedzialnej za ludobójstwo Polaków na Wołyniu.
Podczas posiedzenia 12 sierpnia premier Donald Tusk zapowiedział deportacje. – Wobec 63 osób jest wszczęte postępowanie o opuszczeniu kraju i będą musiały opuścić Polskę dobrowolnie lub pod przymusem. Jest w tej grupie 57 Ukraińców i 6 Białorusinów – powiedział polityk.
Angelina znalazła się wśród tej grupy. Została zatrzymana po tym, jak przeskoczyła z trybun na płytę stadionu. Jak opowiada, zrobiła to pod wpływem impulsu, widząc innych fanów. Koncert spędziła w pomieszczeniu pod stadionem, następnie dwie doby w policyjnym areszcie. Sąd nałożył na nią grzywnę w wysokości 2 tys. złotych.
18 sierpnia o godz. 6 rano do jej mieszkania przyszły funkcjonariuszki Straży Granicznej. – Nie pozwoliły zabrać żadnych rzeczy. Wsadziły mnie do samochodu i zawiozły na posterunek – mówi. Tam usłyszała decyzję: deportacja i pięcioletni zakaz wjazdu do strefy Schengen. Straż Graniczna odwiozła ją na granicę ukraińską. – To dla mnie ogromny cios. Mieszkam z babcią, która potrzebuje mojej pomocy. Tutaj miałam pracę i kontynuowałam naukę. Teraz to wszystko zostało mi odebrane – dodaje.
Polecany artykuł:
Podkreśla, że jej przypadek nie jest jednostkowy. – Ukraińscy pogranicznicy powiedzieli mi, że codziennie deportują kilka osób z powodu koncertu Maksa Korzha – dodaje.
„Gazeta Wyborcza” poprosiła Komendę Główną Straży Granicznej o informacje w tej sprawie. Rzecznik ppłk Andrzej Juźwiak odpowiedział: – Z uwagi na prowadzone wciąż czynności nie udzielamy informacji w tej sprawie.