Dariusz Wolke

i

Autor: Tomasz Radzik / SE

Wiceburmistrz Pragi-Północ wraca na stanowisko. Żona wybaczyła mu chwile słabości

2019-10-17 3:00

Wiceburmistrz Pragi-Północ, który w maju podał się do dymisji i został odwołany ze stanowiska po tym, jak " Super Express" ujawnił jego sprośną korespondencję z urzędniczką, ma wrócić na stanowisko.

Według naszych informacji zgodę na powrót Dariusza Wolke do praskiego zarządu dało warszawskie kierownictwo PO i liderzy Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. To te dwa ugrupowania tworzą koalicję rządzącą dziś Pragą. Dlaczego burmistrz chce wrócić? Dariusz Wolke mówi o tym „SE” w pierwszej rozmowie po majowej aferze.

IZABELA KRAJ, SUPER EXPRESS:  - Zrezygnował pan ze stanowiska wiceburmistrza Pragi-Północ w atmosferze oskarżeń o mobbing i pikantnych sms-ów wysyłanych do pracownicy. Dlaczego teraz chce Pan chce wrócić?

DARIUSZ WOLKE: - Bo żadnego mobbingu nie było. Nigdy się z tą kobietą nie spotkałem nawet na wodę mineralną. Nie zrobiłem też niczego wbrew prawu. A wydarzenia z tych kilku miesięcy to potwierdzają.

Nie było propozycji załatwienia pracy za seks? Nie było sms-ów o "wsadzaniu ogóreczka" czy wysyłania Panu przez urzędniczkę nagich zdjęć kiedy pracowaliście razem w urzędzie? Przecież ona sama to ujawniła mediom...

>>> CZYTAJ O PIKANTNYCH SMSACH UJAWNIONYCH PRZEZ URZĘDNICZKĘ <<<

Między mną a tą panią nigdy nie było stosunku podległości służbowej, nigdy nie była moją pracownicą, więc nie ma mowy o mobbingu. I kontrola w urzędzie dzielnicy to potwierdziła. W tym czasie pracowałem przecież w zupełnie innym urzędzie…

Zaraz zaraz. Urzędniczka oczekiwała, że Pan załatwi jej przeniesienie z wydziału oświaty do wydziału lokalowego, w którym pracowała wcześniej. I o tym było w waszych sms-ach. Mogła mieć nadzieję, że skoro z panem flirtuje to pan to załatwi?

Ale ja jej niczego nie obiecywałem. Choć rzeczywiście rozmawiałem o tej prośbie o przenosiny z urzędnikami, podobnie jak o kilku innych osobach, pokrzywdzonych działaniami poprzedniej ekipy. 

Ale to nie ja inicjowałem te sms-y. Te „niedwuznaczne sms-y" to była naprawdę chwila słabości. Jeden dzień, kiedy dałem się sprowokować. Był wieczór, dostałem od niej sms-a, zapytałem co robi, a ona odpowiedziała, że po kąpieli leży w łóżku. Więc jak facet po prostu odpisałem: "szkoda że tego nie widzę". Na co dostałem odpowiedź "to zaraz zobaczysz". I się zaczęło.

No i pana zdaniem to jest w porządku? Tak rozmawia burmistrz z urzędniczką?

To nie jest karalne. Przecież pracowaliśmy wtedy w innych urzędach. Ale wstyd mi za to. Po tym, jak to opisaliście, ja przez miesiąc chodziłem z żoną na mszę do innej parafii , bo mi się wydawało, że w kościele wszyscy na nas patrzą.

Żona wybaczyła?

Tak. Choć pewnie nie zapomni tego do końca życia. Ale ja jej o tych sms-ach powiedziałem wcześniej. Bo byłem zaniepokojony całą sytuacją, którą dopiero teraz dopiero po wielu rozmowach zaczynam rozumieć...

Co Pan zaczyna rozumieć? Co się wydarzyło przez te kilka miesięcy od Pana odwołania?

Bardzo wiele rzeczy! Zaraz po artykule w "Super Expresie" zaczął szukać ze mną kontaktu pewien mężczyzna. Jak się okazało - partner Moniki, o którym ona mówiła, że ma sprawę o gwałt i ma zakaz zbliżania się do niej. On natomiast zapewnił, że cały czas z nią mieszkał. O żadnym gwałcie nie było mowy. Natomiast on wiedział co ona do mnie pisała i chciał mnie ostrzec przed tą kobietą.

>>> PRZECZYTAJ WIĘCEJ NA TEMAT ODWOŁANIA BURMISTRZA <<<

No i porozmawialiście jak mężczyzna z mężczyzną zarzucając winę na kobietę. ..

To nie jest zrzucanie winy. To są fakty. Tak jak faktem jest, że ta kobieta już nie pracuje w urzędzie. Została zwolniona dyscyplinarnie po tym, jak kontrola przysłana z miasta wykazała, że urzędniczka wynosiła dane wrażliwe z urzędu. Sprawa jest w prokuraturze.

Pan też spotka się w sądzie z Moniką

Za kilka dni ma się odbyć sprawa sądowa, którą założyłem jej o zniesławienie i szantaż emocjonalny.

Szantaż emocjonalny?

Tak. Bo jak nazwać sms-y, że się powiesi, że ze sobą skończy. Ja przecież nie chciałem jej mieć na sumieniu.

Jeszcze nie rozumiem jednego. Skoro to pan jest ofiarą, to dlaczego podał się Pan do dymisji?

Bo uważałem, że tak należało postąpić. To było dwa tygodnie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Nie chciałem prowokować politycznych awantur.

A teraz jest po wyborach do Europarlamentu, do Sejmu i Senatu i chce pan wrócić na stanowisko?

Przeprowadziłem wiele rozmów z naszymi radnymi, urzędnikami i politykami. Zrozumieli. Podobnie jak mieszkańcy Pragi, którzy przekazywali mi wyrazy wsparcia, co jest dla mnie bardzo ważne. Jeśli będzie wola do tego, bym wrócił na stanowisko wiceburmistrza, to będzie to dla mnie forma rehabilitacji i szansy na dalszą aktywność w samorządzie.

Zobacz SUPER TEMAT: Tak urzędnicy z Błonia traktują biedną rodzinę!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki