Ta historia poruszyła całą Polskę. We wtorek rano, wbrew woli rodziców i bez ich obecności, lekarze ze szpitala przy ul. Niekłańskiej w Warszawie odłączyli od aparatury podtrzymującej życie, 11-miesięcznego Szymonka. Jego mama w rozmowie z "Super Expressem" z ogromnym bólem mówiła, że nie pozwolili jej się pożegnać z synem. Jej tragedia wywołała wiele współczucia, ale i złości. To drugie uczucie skierowane jest w stronę lekarzy. Zdaniem wielu osób, dopuścili się czegoś, co jest nie tylko nieetyczne, ale zwyczajnie nieludzkie.
"Znieczulica ludzka, oby oni nigdy nie przeżyli podobnej tragedii. Niewyobrażalny ból dla rodziców" - pisze jedna z internautek. "To nie lekarze! To nie ludzie!" - dodaje ktoś inny. Zdarzają się też mocniejsze słowa komentujące postępowanie lekarzy ze szpitala przy Niekłańskiej: "Będą się smażyć w piekle!", czy jeszcze bardzie dosadnie: "Mordercy.".
Na oficjalniej stronie na Facebooku "Szymonku walcz" komentarze również nie pozostawiają wątpliwości. Padają ostre słowa i krytyczne oceny. Ludzie nazywają to, co się wydarzyło morderstwem. Piszą o zebraniu pieniędzy na najlepszego adwokata i wytoczeniu procesu szpitalowi i lekarzom, którzy odłączyli Szymonka od aparatury i nie pozwolili na to, żeby w ostatnich chwilach byli przy nim rodzice. "Dla mnie jest to niepojęte, zrobili to co chcieli zrobić od początku, ale żeby musiał umierać sam?! Odłączyli Szymka, wyszli z pokoju i żyją dalej, a mały umierał sam i nie było przy nim nikogo kto trzymałby go za rączkę" - pisze kolejna osoba.
Przypomnijmy, mama Szymonka znalazła specjalistów z Włoch oraz Stanów Zjednoczonych, którzy widzieli szanse dla jej synka i zadeklarowali pomoc. Lekarze ze szpitala z Niekłańskiej nie chcieli się zgodzić na leczenie chłopca! We wtorek odłączyli dziecko do aparatury podtrzymującej życie.