Parkometr

i

Autor: Ewa Sas

Te znienawidzone i ukochane parkometry. I wkurzające urzędnicze "Bo tak!". Kraj o Warszawie. Felieton

2021-04-25 10:25

Coraz więcej będzie w Warszawie parkometrów - urządzeń, które budzą skrajne emocje warszawiaków. Kochają je tylko ci, którzy liczą, że po postawieniu parkometrów znajdą wreszcie łatwo miejsce do parkowania przed domem. Reszta traktuje jako zło konieczne albo wręcz nienawidzi. Czy naprawdę trzeba rozszerzać strefę płatnego parkowania aż o Saską Kępę czy Dolny Mokotów? O tym w cotygodniowym felietonie pisze Izabela Kraj w cyklu "Kraj o Warszawie"

Takiego boju o płatne parkowanie w Warszawie nie było od dawna! Uchwałę Rady Warszawy o rozszerzeniu strefy z parkometrami na Woli i Pradze-Północ zaskarżyła do sądu administracyjnego nawet Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Jeszcze nigdy w historii stołecznego samorządu śledczy nie wtrącali się aż tak w decyzje rajców dotyczące parkometrów. Wojna rządu z Trzaskowskim? Pewnie częściowo tak. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski skomentował atak lekceważąco: „Prokuratura najwyraźniej nie ma się czym zajmować” i zrzucił wszystko na politykę. Póki co sąd nie podzielił argumentów prokuratury.Ale nie wszystkie skargi rozpatrzył.

Pisaliśmy też o ataku z drugiej strony i apelu grupy mieszkańców do wojewody mazowieckiego: „Wojewodo ratuj przed parkometrami!”. Mieszkańcy poskarżyli się m.in. na fikcyjne konsultacje. Wiceprezydent Michał Olszewski zapytany przeze mnie po tym artykule, czy obawia się, że wojewoda może poważnie potraktować ten apel i uchylić uchwałę o rozszerzeniu strefy na Ochocie i Żoliborzu, odparł, że „spodziewa się wszystkiego”.

Przy okazji dziękuję kolegom z „Gazety Wyborczej”, że czytają „Super Express”. Gazeta poświęciła w tym tygodniu sporo miejsca na skomentowanie tego tekstu, choć mylnie odczytała tekst o apelu mieszkańców jako apel „SE”. Ale wybaczamy. Istotniejsze od dziennikarskich uszczypliwości jest to, że parkometry budzą w Warszawie potężne emocje i naprawdę - nie tylko w kontekście politycznym.

Jedni te urządzenia kochają, inni nienawidzą. Mieszkańcy centrum chcą móc parkować pod domami, więc się parkometrów domagają. Przyjezdni kierowcy buntują się przed płaceniem słono za miejsce, którego wcześniej rozpaczliwie szukali, krążąc po centrum przez 20 minut i klnąc pod nosem.A dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że po pojawieniu się parkometrów z okolicy znika ze 20 proc. dotychczasowych miejsc dla samochodów.

Przez lata opłata za parkowanie się nie zmieniała, więc jest bunt. Zgadzam się, że płacić trzeba, ale może nie wszędzie tam, gdzie urzędnicy sobie wymyślili? Bo dziś już słyszę, że w tej parkingowej rewolucji Saska Kępa jest w centrum Warszawy… Za chwilę rondo Wiatraczna też w nim będzie? A potem plac Szembeka i - po drugiej stronie miasta - Dworzec Zachodni? Nie jest dobre to, że urzędnicy już nawet nie starają się merytorycznie uzasadniać, dlaczego kolejne parkometry stanąć mają na konkretnych ulicach Ochocie, Żoliborzu czy Pradze-Południe nawet tam, gdzie do tej pory problemów z parkowaniem nie było. Coraz częściej słyszę po prostu: „Bo tak jest w Europie”. „Bo taki był program prezydenta Rafała Trzaskowskiego”. A mnie wkurza urzędnicze „Bo tak!”. Wolałabym argumenty w postaci analiz i liczb… Czekam na nie.

Izabela Kraj

[email protected]

Izabela Kraj

i

Autor: Sebastian Wielechowski/Super Express

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki