WARSZAWA: Urazówki pracują pełną parą

2013-01-31 2:00

W ciągu dnia brudna breja, a wieczorem ślizgawka. Ostatnie ocieplenie mocno się daje we znaki warszawiakom. Powód? Chodniki są dla pieszych prawdziwym torem przeszkód. W taką pogodę łatwo o wywrotkę, dlatego stołeczne urazówki mają pełne ręce roboty.

Gdy temperatura balansuje w okolicach zera, należy być bardzo czujnym. To najbardziej niebezpieczna pogoda dla wszystkich, którzy poruszają się po mieście pieszo. Gdy tylko słupek rtęci zejdzie poniżej zera, wszystkie roztopy zamieniają się w lód, na którym niezwykle łatwo o kontuzje. - Zima to dla lekarzy na urazówkach wielkie wyzwanie. W okresie gołoledzi liczba naszych pacjentów znacznie wzrasta. Mamy kilkadziesiąt przypadków w ciągu dnia - mówi dr Marek Marecki (43 l.), dyżurny z SOR-u w Szpitalu Bródnowskim. Z czym najczęściej trafiają do szpitala pacjenci? - Są to drobne zwichnięcia, skręcenia kostek czy złamania nadgarstków. Ale są też urazy głowy albo złamania z przemieszczeniami, przy których oprócz gipsu niezbędna jest interwencja chirurgiczna - dodaje dr Marecki. Sytuacja na zewnątrz najbardziej niebezpieczna jest dla seniorów, których kości nie zrastają się już tak łatwo jak u młodych ludzi i u których zwykłe złamanie może prowadzić do poważnych komplikacji. - Na przykład po złamaniu szyjki kości udowej można już nigdy nie wrócić do sprawności. Dlatego osoby, szczególnie starsze, które nie muszą wychodzić z domu, niech tego nie robią przez najbliższe kilka dni. Taki spacer może się dla nich źle skończyć - przestrzegają lekarze.

Tylko we wtorek do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego na Bródnie trafiły 42 osoby ze złamaniami kończyn i 19 osób, które wymagały interwencji chirurga. I takich przypadków jest kilkadziesiąt w ciągu każdej doby, a najwięcej w godzinach wieczornych. Dlatego należy zachować szczególną ostrożność.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki