Wojna w Warszawie o miliard na śmieci

i

Autor: Sebastian Wielechowski/Super Express Wojna w Warszawie o miliard na śmieci

Wielka wojna o miliard złotych. Warszawscy przedsiębiorcy biją się o rynek śmieciowy

Przed Krajową Izbą Odwoławczą ruszył ostry bój o blisko miliard złotych. To pieniądze, które władze Warszawy chcą dać miejskiej spółce MPO, by od lipca odbierała śmieci z połowy miasta, czyli z dziewięciu dzielnic. O kontrakty w kolejnych dziewięciu dzielnicach firmy walczyłyby na rynkowych zasadach w przetargach. Tak dużej skali protestu przedsiębiorców warszawskich jeszcze chyba nie było.

Dziś „śmieciowy rynek” w stolicy podzielony jest między firmy MPO, Lekaro, Byś, Pre Zero, Partner i Remondis. Umowy zawarte dwa lata temu wygasają w czerwcu. Zatem urzędnicy chcą pół miasta oddać Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania w trybie in-house (bez przetargu), bo uważają, że tak będzie taniej i korzystniej dla mieszkańców. Od lipca dotyczyłoby to Bemowa, Białołęki, Ochoty, Śródmieścia, Targówka, Ursusa, Włoch i Woli. A od października – Mokotowa. To trzy dzielnice więcej dla MPO niż ta firma obsługuje dziś. Firmy prywatne zajmujące się odpadami masowo zaprotestowały przeciwko temu pomysłowi. W poniedziałek (28 marca) pierwszy raz protestami zajęła się Krajowa Izba Odwoławcza.

Posiedzenie KIO uwiecznił nasz fotoreporter w GALERII poniżej:

10 podmiotów złożyło skargi do Krajowej Izby Odwoławczej a 30 innych poparło je. Arbitrzy KIO na pierwszym posiedzeniu odrzucili jednak poboczne podmioty i zdecydowali o rozpatrzeniu tych 10 podstawowych protestów.

– Takiej skali protestu chyba w sprawie odpadów jeszcze nie było – mówi nam Dariusz Apelski z firmy Partner. I zwraca uwagę, że Warszawa chce zrobić z MPO monopolistę w połowie Warszawy, co wcale nie oznacza najtańszego i konkurencyjnego rozwiązania. Podaje przykłady gmin, gdzie opłaty za śmieci urosły, gdy samorząd powierzył obsługę jednej, komunalnej firmie śmieciowej. W Jaworznie opłaty skoczyły wówczas z 22 do 32 zł, w Zduńskiej Woli z 28 do 35 zł za osobę. Jak będzie w Warszawie?

- Miasto chce przekazać swojej spółce połowę warszawskiego rynku. Brak zdrowej konkurencji ze strony prywatnych firm sprawi, że jakość usług nie będzie kontrolowana, a cena kontraktu może być zawyżona. Niech MPO startuje w przetargach i pokaże że może zrobić to lepiej i taniej od innych – uważa Sławomir Rudowicz, prezes Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.

- Brak realnej konkurencji może sprawić, że mieszkańcy będą musieli mierzyć się z kolejnym wzrostem cen – wtóruje Anna Specht-Schampera, reprezentująca firmę Pre Zero. Przedstawiciele firmy Remondis sugerują, że z czasem MPO może zmonopolizować odbiór odpadów w Warszawie.

"Śmieci będą nawet dwa razy droższe". Warszawa planuje oddać odpady w ręce jednej firmy

Władze stolicy mają natomiast poparcie Krajowej Izby Gospodarki Odpadami.

Ratusz tłumaczy decyzję większą możliwością kontroli procesu wywożenia śmieci. - Na zamówienie z wolnej ręki pozwalają miastu przepisy. A takie rozwiązanie pozwoli lepiej kontrolować proces odbioru odpadów i koszty. Nie monopolizujemy rynku, korzystamy tylko z prawa i przekazujemy 9 dzielnic MPO a 9, czyli 60 proc. realnej ilości odpadów, wystawiamy na przetarg – tłumaczy rzeczniczka ratusza Monika Beuth-Lutyk.

Kolejna rozprawa przed KIO zaplanowana jest na 9 kwietnia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki