WOJNA O ŚMIECI: Stolica będzie jak Neapol

2013-05-02 3:10

Przepełnione kosze, olbrzymi brud i smród, a do tego wszystkiego drakońskie opłaty za śmieci - oto czarny scenariusz, który po 1 lipca może ziścić się w Warszawie. Niedawno "SE" pisał o tym, że urzędnicy są już mocno spóźnieni z przetargiem na wywóz i zagospodarowanie odpadów. W końcu we wtorek Ratusz go ogłosił. Radni nie mają jednak wątpliwości, że urzędnicy i tak mogą nie zdążyć, a wtedy ulice zasypią tony nieczystości.

Urzędnicy podzielili miasto na dziewięć rejonów. Na składanie ofert firmy mają 40 dni, czyli czas do około połowy czerwca. Potem prace rozpocznie komisja przetargowa, która musi wybrać najkorzystniejszą propozycję. To z kolei może potrwać kolejny tydzień lub dwa. Prawo przetargowe pozwala też firmom na składanie zapytań i protestów, które trzeba rozpatrzyć, a to może się przeciągnąć o tygodnie, a nawet miesiące. Co nam zatem grozi, kiedy do 1 lipca miasto nie wybierze żadnej z propozycji?

- Może nam grozić sytuacja z Neapolu, gdzie śmiecie zalegają na ulicach i nie ma ich kto sprzątnąć - mówi Maciej Wąsik (44 l.), stołeczny radny PiS. - Jestem bardzo ciekawy, jak to zostanie przez Ratusz załatwione - dodaje. Urzędnicy zapewniają jednak, że mają plan awaryjny i mogą wtedy wybrać firmę z wolnej ręki. Według opozycji może to być Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. - Ratusz może chcieć wzmocnić tę firmę, a to nie jest zachowanie rynkowe, bo oznacza niszczenie mniejszych firm - mówi Wąsik. Chodzi przecież o niebagatelną kwotę nawet ponad 100 milionów złotych rocznie za obsługę 1,75 miliona mieszkańców.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki