"Super Express": - To prawda, że codziennie odbierasz kilka telefonów w sprawie nowego sezonu „Rancza”?
Bogdan Kalus: Nawet więcej, choć tak naprawdę niewiele mam do powiedzenia w tym temacie, gdyż do dziś nie dostałem żadnej konkretnej informacji, czy produkcja będzie kontynuowana. Wszystko to domniemania i spekulacje, które niepotrzebnie rozgrzewają nadzieje fanów serialu. Nie wiem, czemu ma to służyć, bo po co mówić o czymś, co nie ma jeszcze realnych i jasno sprecyzowanych kształtów. Być może w wakacyjnym sezonie ogórkowym nie było lepszych, bardziej gorących tematów i trzeba było czymś „zaśmiecić” internet? (śmiech).
Zobacz także: Gwiazdy Rancza znowu razem! Agentka Kusego wywija w... kusym staniczku! Dantejskie sceny?
- Masz wątpliwości, że realizacja nowych odcinków dojdzie do skutku?
- Dopóki nie wejdę na plan, nie chcę zaprzątać sobie głowy, czy jako Hadziuk wrócę na kultową, przysklepową ławeczkę. Tym bardziej, że na brak zajęć nie narzekam. Jestem zapracowanym aktorem, cały czas gram w „Dzielnicy strachu”, w trzech komediowych spektaklach, z którymi jeżdżę po kraju oraz w trzech tytułach w warszawskim Capitolu i jednym w Teatrze Kamienica. I to na nich się przede wszystkim skupiam, gdyż nie ma nic gorszego od zastanawiania się, czy pojawię się w serialu, o którym wiadomo tylko tyle, że jego emisja zakończyła się dziewięć lat temu.
- Skąd ten sceptycyzm?
- Z doświadczenia życiowego, który podpowiada, że naiwny hurra optymizm prowadzi zazwyczaj do rozczarowania, przygnębienia i frustracji. W moim zawodzie panuje zasada, że dopóki nie ma podpisanej umowy i rozpisanych terminów dni zdjęciowych, to temat nie istnieje. Koniec, kropka. A w obiecanki-cacanki, górnolotne zapewnienia i dzielenie skóry na niedźwiedziu nie wierzę. I nie chodzi tutaj tylko o przyszłe poczucie rozgoryczenia, czy zimny prysznic na rozgrzaną głowę, lecz o zdrowy rozsądek, który zawsze jest najlepszym doradcą. Jedyne co mogę zdradzić, to fakt, że dostaliśmy zaproszenie na wspominkowe nagranie do Telewizji Polskiej o kulisach serialu, a emisję programu zaplanowano w okolicach Bożego Narodzenia.
- Wróciłbyś do „Rancza”?
- Nigdy nie obrażałem się na pracę i bywało, że częściej nocowałem w hotelach, niż w domowych pieleszach. W przypadku „Rancza” zapewne nie zastanawiałbym się zbyt długo nad powrotem, bo jestem przekupny i nienasycony jak każdy aktor (śmiech). Poważnie jednak mówiąc, nie jestem zwolennikiem odgrzewanych kotletów i z ostrożnością podchodzę do projektów, które w przeszłości miały już swoje „pięć minut sławy”. Nowe odcinki „Rancza” musiałyby być mega petardą, bo tylko w ten sposób moglibyśmy sprostać ogromnym oczekiwaniom widzów. Z drugiej strony wiem, że w zanadrzu jest sześć, znakomicie napisanych odcinków, przez nieżyjącego już Andrzeja Grembowicza, co zapewnia niepodważalną jakość i bardzo wysoki poziom.
- Łatwo Ci się było odnaleźć po „Ranczo”?
- Mimo, że praca w tym serialu była dla mnie wielkim zaszczytem i wyróżnieniem, to nigdy nie żyłem przeszłością, nie rozpamiętywałem jej i nie wpadałem w nostalgię. Zawsze żyłem tu i teraz, szukałem nowych wyzwań i rozglądałem za kolejnymi projektami. A przede wszystkim, kiedy zszedłem z planu tej kultowej produkcji, cieszyłem się, że mogę więcej czasu spędzać z rodziną, poświęcić go swojej żonie Kasi. Dużo podróżowaliśmy po świecie, szczególnie upodobaliśmy sobie Azję, skąd zresztą ostatnio wróciliśmy. Spędziliśmy fantastyczne trzy tygodnie w Malezji i Tajlandii, przeżyliśmy mnóstwo niesamowitych przygód, objadając się tamtejszymi pysznościami, które uwielbiamy. Tamten region to dla nas prawdziwy raj na ziemi, ale nie tylko ze względu na smaczną i zdrową kuchnię. Tam ludzie są wiecznie uśmiechnięci, pomocni, wyluzowani i życzliwi, trudno się więc dziwić, że ciągle do Azji wracamy.
- W czerwcu skończyłeś 60 lat, a mimo to ciągle tryskasz dobrą energią i humorem. Masz sprawdzoną receptę na wieczną młodość?
- Nie ma jednej uniwersalnej zasady. Ważne, by być ciekawym świata, otwartym na nowe doświadczenia i czerpać radość z pozornie małych rzeczy, jak choćby spacery z psem, czy jazda na rowerze. Aktywność fizyczna i odpowiednia, niskokaloryczna dieta również ma znaczenie, podobnie jak satysfakcjonująca praca i kontakt z ludźmi, którzy mają poczucie humoru. Ale najbardziej istotnym czynnikiem jest miłość. Ja mam to szczęście, że na swojej drodze spotkałem Kasię, na którą zawsze mogę liczyć i z którą nigdy, przenigdy się nie nudzę. Jej życzliwość, wyrozumiałość oraz anielska cierpliwość są bezcenne i jedyne w swoim rodzaju…