Kiedy w 2010 roku nadeszła wiadomość o śmierci aktorki, dla wielu był to szok. Gabriela Kownacka miała zaledwie 58 lat. Dla części widzów było to pierwsze zetknięcie z informacją, że gwiazda od kilku lat zmagała się z poważną chorobą. Bo ona sama nigdy nie uczyniła z tego tematu publicznego dramatu.
Wiedziała, że jest chora i że jej czas jest ograniczony
Kownacka cierpiała na nowotwór piersi. Walkę rozpoczęła już w 2004 roku, czyli wtedy, gdy widzowie kojarzyli ją przede wszystkim jako serialową Ankę z "Rodziny zastępczej"– ciepłą, empatyczną matkę, przybraną opiekunkę dzieciaków, która potrafiła rozśmieszyć, wzruszyć, a czasem i wzbudzić łzę. Ale mało kto wiedział, że w tym samym czasie, kiedy na ekranie świeciła uśmiechem, za kulisami toczyła nierówną walkę o każdy dzień.
Nie opowiadała o tym w wywiadach. Nie chodziła po stacjach śniadaniowych. Nie chciała, żeby definiowano ją przez chorobę. A przecież przez kilka lat próbowała łączyć leczenie z pracą, z występami, z codziennością. Aż w końcu, po cichu, zniknęła z ekranów.
Gabriela Kownacka odeszła z klasą – tak jak żyła
Dla przyjaciół i współpracowników była nie tylko utalentowaną aktorką, ale też osobą niezwykle empatyczną, wrażliwą i skromną. Często powtarzano, że „nie grała – ona po prostu była” w swoich rolach. Miała w sobie coś autentycznego, co przyciągało zarówno reżyserów, jak i widzów.
Dziś, lata po jej śmierci, pamięć o Gabrieli Kownackiej nie gaśnie. Kolejne pokolenia oglądają "Rodzinę zastępczą" i zakochują się w jej postaci. W sieci krążą wycinki z wywiadów, archiwalne zdjęcia, fragmenty spektakli. Ale wciąż niewiele mówi się o tym, jak bardzo samotna i wyciszona była jej ostatnia droga.
Warto o niej pamiętać nie tylko jako o aktorce. Ale jako o kobiecie, która – choć miała pełne prawo mówić o swoim cierpieniu – wybrała milczenie. Nie dlatego, że się wstydziła. Ale dlatego, że chciała, byśmy zapamiętali ją taką, jaką była naprawdę: piękną, silną, i do samego końca wierną sobie.
Zobacz też: Rodowicz po latach wyznała, jaka naprawdę była Gabriela Kownacka. Szok, nie tak ją zapamiętaliśmy
Grała ikony – i sama stała się jedną z nich. Gabriela Kownacka w rolach, które poruszały
Choć dla wielu widzów na zawsze pozostanie Anką z „Rodziny zastępczej”, Gabriela Kownacka stworzyła wiele innych postaci, które na trwałe zapisały się w historii polskiego kina i telewizji. Była zmysłową i niepokorną Olimpią w „Kronice wypadków miłosnych” Andrzeja Wajdy, uwodzicielską Anitą z musicalu „Hallo Szpicbródka”, ale też subtelną Ritą Szylinżanką w ekranizacji „Trędowatej”. W filmie „Dzieci i ryby” zagrała Ewelinę. Niezwykle mocno zapadła też w pamięć jako Dorota Padlewska-Lindner w „Matkach, żonach i kochankach” – kobieta sukcesu, matka, przyjaciółka – uosobienie klasy, ciepła i siły. Jej bohaterki były różne, ale zawsze miały jedno wspólne: budziły emocje i zostawały z widzami na długo.