- Wykorzystała mnie i porzuciła jak jakiś prosty wózek hipermarketowy. Byłem dla niej wsparciem, pomogłem dowieść wszystkie sprawunki. W dodatku prowadziłem się bez zarzutu, a potem... - wózek ze sklepu ogrodniczego załamuje głos. Po chwili z trudem opanowuje emocje i dodaje: - Kiedy mnie opróżniła, zamiast odstawić do kolegów, pchnęła mną po chodniku jak zbędną rzecz. Wsiadła do swojego nowego wózka i odjechała w siną dal. A ja zostałem sam jak palec. Już nigdy nic nie będzie takie samo jak wcześniej.
Zobacz też: Szapołowskiej ukradli samochód za 200 000 zł