Choć dziś nazwisko Trojanek zna cała Polska, początki były zupełnie zwyczajne. Bogdan przyszedł na świat 1 kwietnia 1966 roku w Sławnie, w wielodzietnej romskiej rodzinie. Był trzecim dzieckiem Krystyny i Jana Trojanków. Już jako nastolatek zdradzał artystyczne zapędy, pierwszą formację muzyczną założył jeszcze w latach 80. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero pod koniec lat 90., gdy powstał rodzinny zespół Terne Roma, który do dziś uchodzi za jeden z symboli romskiej kultury muzycznej.
Zobacz też: Dziadek "męża" Viki Gabor to znany wokalista. Wiemy, jak wyglądało jego dzieciństwo
Zwykły blok, wróżby i tajemnice rodziny Trojanków. Prawda wychodzi po latach
Zanim jednak pojawiły się estrady i nagrody, był blok, podwórko i sąsiedzi. Rozmówczyni dziennikarzy Voxfm.pl ze Sławna wspomina, że Bogdan wyróżniał się już jako dziecko. Miał jasne włosy i niebieskie oczy, co w romskiej społeczności budziło ciekawość, ale nigdy nie stało się powodem wykluczenia. Przeciwnie - był dzieckiem, które wszyscy znali.
Był niezwykle pogodnym dzieckiem. Od małego na jego twarzy zawsze gościł uśmiech. Uwielbiał bawić się z moimi dziećmi na podwórku. Lubił rozmawiać z sąsiadami na różne tematy. Niezwykle ciekawe dziecko, które zadawało dociekliwe pytania. Szczególnie uwielbiał zwierzęta - gdy u jego babci trwał remont, rozmawiał ze szwagrem na temat gołębi [...] Gdy mąż robił u nich drobną robotę, przyniósł gorący kompot, bo "babcia kazała, żeby się panowie napili, bo zmęczeni" [...] Ledwo zaczął chodzić, a już tańczył! Od małego pisał sam piosenki. Układał w głowie i po swojemu śpiewał. Śmialiśmy się, że zostanie światową gwiazdą i mieliśmy rację - mówiła informatorka.
Ważną rolę w jego wychowaniu odegrała babcia. To ona przez pewien czas opiekowała się Bogdanem. Była postacią barwną i zapamiętaną przez całe osiedle. Znana z pogody ducha, rozmów o życiu i… wróżenia z kart.
Zawsze uśmiechnięta i pozytywna. Uwielbiała rozmawiać o życiu. Babcia Trojanka wróżyła z kart i zawsze mówiła prawdę. Robiła to sama z siebie, nie od każdego bierze pieniądze. Wzięła ode mnie koszulkę, która na nią nie pasowała. Ta wróżba się spełniła, że poszukuje mnie osoba z mojego dzieciństwa. Kilka dni później był pan, który faktycznie mnie poszukiwał w sprawie mojego dzieciństwa - powiedziała VOX FM informatorka.
Rodzice Trojanka również zapisali się w pamięci mieszkańców jako ludzie serdeczni i pomocni. Ich mieszkanie było skromne, ale zadbane, pełne obrazów religijnych i domowego ciepła. Drzwi były zawsze otwarte, a kawa i rozmowy toczyły się do późna. Muzyka była obecna w ich codzienności nieustannie. Nawet zwykłe sytuacje zamieniały się w małe koncerty. Śpiewali, żartowali, tańczyli - życie było dla nich powodem do radości.
Gdy dziecko mi zachorowało, to pomagali mi, żebym nie była sama i się nie załamała. Sprawdzali się też w trudniejszych sprawach. Przyszłam z pracy i widzę, że zginęły mi sanki. Trojanki mieli gości, ale poszłam poprosić o pomoc. Mówię do nich, czy nie widzieli sanek, bo zaginęły. Tata Bogdana powiedział, że zaraz je znajdą i mam się nie martwić. Po chwili je znalazł. W ich miejscu nigdy nic nie ginęło. Jak coś się komuś zdarzyło, to oni zawsze byli pierwsi z pomocą do sąsiadów. Można było na nich liczyć [...] Gdy Bogdan był w Sławnie wspominał właśnie dzieciństwo w naszym mieście. Niestety nie udało mi się z nim zamienić żadnego słowa, ale inni sąsiedzi już się do niego dopchnęli. Wiem, że wspominali dawne czasy, gdy był małym i beztroskim dzieckiem, a czas leciał inaczej - mówiła kobieta dziennikarzom VOX FM.
Zobacz też: Rodzice Viki Gabor zawsze ją wspierali. Teraz wydali swoją 18-latkę za mąż za wnuka romskiego piosenkarza
Zobacz naszą galerię: Kim naprawdę jest Bogdan Trojanek? Sąsiedzi ujawniają sekrety z dzieciństwa "Białego Cygana"