Od debiutu do sławy
Leszek Teleszyński urodził się 21 maja 1947 roku w Krakowie. Po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie w 1969 roku, zadebiutował na scenie Teatru Ludowego. Jego filmowy debiut miał miejsce w 1971 roku w „Trzeciej części nocy” Andrzeja Żuławskiego. Rok później zagrał w „Diable” tego samego reżysera, co było wyjątkowe, ponieważ Żuławski rzadko angażował tych samych aktorów do kolejnych produkcji.
W Leszku, który był najmłodszy na naszym roku, kochały się nie tylko wszystkie koleżanki, ale i większość pań profesorek. Pamiętam doskonale, jak jeszcze podczas studiów szliśmy przez Kraków z Jurkiem Trelą i Leszkiem i słyszeliśmy za sobą damskie westchnienia: patrzcie, ale facet
- wspominał Henryk Talar w rozmowie z "Tele tygodniem"
Przełomem w karierze Teleszyńskiego była rola księcia Bogusława Radziwiłła w „Potopie” Jerzego Hoffmana z 1974 roku. W 1976 roku zagrał ordynata Waldemara Michorowskiego w „Trędowatej”, co przyniosło mu ogromną popularność i status gwiazdy.
Życie prywatne i skandale
Jeszcze podczas studiów Teleszyński był związany z Alicją Jachiewicz, jednak ich relacja zakończyła się przed planowanym ślubem. Później aktor związał się z Ireną Szczurowską, starszą od niego o sześć lat aktorką, która była wtedy żoną pisarza Jarosława Abramowa-Newerly'ego. Ich romans wywołał skandal towarzyski. W 1976 roku para pobrała się, a trzy lata później urodziła się ich córka Karolina. Małżeństwo zakończyło się rozwodem po czternastu latach.
Wycofanie z życia publicznego
Po zakończeniu emisji serialu „Złotopolscy” w 2010 roku, w którym przez 13 lat grał senatora Jerzego Kowalskiego, Teleszyński rzadko pojawiał się na ekranie. Potem świadomie zniknął z mediów, rzadko bywał na salonach, nie zabiegał o uznanie. Zamiast tego – wybrał życie w cieniu. Wielu fanów nie mogło zrozumieć, dlaczego aktor o tak potężnym potencjale nie grał więcej, nie walczył o status legendy. On sam w rozmowie z Interią przyznał:
Nie walczę o role, nie walczę o siebie... Reżyserzy najczęściej angażują tych, których po prostu znają, a ja nie jestem aktorem wciąż o sobie przypominającym i cały czas będącym pod ręką.
21 maja Leszek Teleszyński kończy 78 lat. W mediach cicho, w telewizji nie widać jubileuszowych retrospektyw. A przecież to on przez dekady nadawał ton polskiemu ekranowi – grając nie tylko przystojniaków, ale też wewnętrznie rozdartych mężczyzn z moralnym dylematem w oczach. Choć nie jest już aktywny zawodowo, jego wkład w polskie kino pozostaje niezapomniany.
Dziś unika autopromocji, nie prowadzi mediów społecznościowych, nie komentuje plotek. I może właśnie dlatego jego postać tak magnetyzuje – bo w czasach krzyku, on zawsze mówił szeptem. A szept Leszka Teleszyńskiego niósł więcej niż tysiące okładek.
Nie przegap: Tajemnice "Czterech pancernych i psa". Wypadek Gajosa, przytyki Pyrkosza i Pieczki, nieobecny Hans Kloss

