Marek Frąckowiak opowiada o walce z RAKIEM: w kręgosłupie mam gips i druty!

2014-10-28 9:34

Miałem bardzo krótki epizod związany z chorobą. Staram się mówić, że był to epizod... - mówi z nadzieją w głosie Marek Frąckowiak (64 l.). Aktor zachorował. Rak zaatakował jego kręgosłup. Na szczęście pan Marek jest już po operacji i wraca do zdrowia. Znów można go oglądać w telewizji, m.in. w "Prawie Agaty".

Zachorowałem dwa lata temu, prowadziłem terapię, ale wiadomo, jak jest z tą chorobą, człowiek się nie zabezpieczy. Tuż przed tegorocznymi Świętami Wielkanocnymi przewróciłem się w ogrodzie, nie mogłem się podnieść. Doczołgałem się do drzwi domu... Wylądowałem na wózku inwalidzkim... To był ciężki czas, do głowy przychodziły mi myśli o rzeczach ostatecznych. Zadawałem sobie pytanie: "Po co dalej żyć?". Na szczęście od konsultacji lekarskiej po decyzję o operacji minęła doba. Czy przeraziłem się, gdy usłyszałem diagnozę, że mam raka z przerzutami do kręgosłupa? Nie, bardziej przejąłem się tym, że musiałem jeździć na wózku.

Zobacz też: Marek Frąckowiak przez ALKOHOL zawalił karierę! Spowiedź aktora

Czy to boli?

Trafiłem na wspaniałych lekarzy w Grodzisku Mazowieckim, ale operacja zostawiła ślady. Trochę gipsu wlano mi do kręgów, druty kobaltowe usztywniają mi kręgosłup. Kiedy wiem, że będę musiał podbiec, schylać się, zakładam na tułów stabilizator - wygląda jak stelaż od plecaka. Czy to boli? Stopień bólu od drętwoty do uciążliwego mam wpisany w życiorys. Staram się mówić o chorobie: epizod, bo wszystko, choroba też, jest epizodem. Jak u Bułhakowa, nikt nie wie, co go spotka wieczorem. I jak mówił mój tata: trzeba żyć, jakby miało się umrzeć jutro, ale planów mieć na 100 lat. Lekarze mówią, że mój organizm bardzo dobrze reaguje na leczenie, jestem pod kontrolą. Cieszę się, że mimo strat w moim organizmie, jestem samowystarczalny, na konia już nie usiądę, ale jeżdżę samochodem, mogę pracować, grać.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki