Historia Barbary i Michała zaczęła się wiosną 1953 roku, kiedy aktorka dołączyła do zespołu Teatru Nowej Warszawy. Przedstawił ich sobie dyrektor, a Krafftówna od razu poczuła, że spotkała kogoś wyjątkowego. Kilka lat wcześniej zaprzyjaźniony z nią jasnowidz przepowiedział jej spotkanie z "pięknym artystą", który zawróci jej w głowie i rzeczywiście tak się stało.
Zobacz też: Barbara Krafftówna przeszła przez piekło. Pochowała dwóch mężów i syna, sama odeszła w domu opieki
Barbara Krafftówna nie miała łatwego życia. Aktorka przeszła przez piekło
Para doczekała się syna Piotra, a życie rodzinne stało się dla Michała priorytetem. Gazda, który miał na koncie występy w filmach i sukcesy na deskach warszawskich teatrów, zrezygnował z kariery na rzecz najbliższych
Rodzina wreszcie stanęła na swoim, zakochani zamieszkali w nowym mieszkaniu w centrum stolicy. Barbara zyskiwała coraz większą popularność, natomiast Michał wybierał raczej role drugoplanowe i teatralne występy. Mimo to był cenionym artystą, publiczność ceniła go za charyzmę i talent, a żona uważała wręcz, że jego uroda mogłaby uczynić z niego wielką gwiazdę kina.
Niestety, los miał inne plany. Michał Gazda jechał samochodem na spotkanie z ukochaną żoną w warszawskim SPATiF-ie. Następnego dnia miał obchodzić swoje 42. urodziny. Niespodziewanie dopadły go silne bóle serca. Stracił panowanie nad kierownicą na moście Gdańskim i zmarł niemal na miejscu. Dla Krafftówny była to tragedia, z którą nigdy się nie pogodziła. Latami obwiniała siebie, przekonana, że gdyby tego dnia czekała na niego w domu, a nie w restauracji, mąż miałby szansę przeżyć.
Po śmierci Michała aktorka wciąż czuła się winna także tego, że mąż pozostał w cieniu jej kariery. Wierzyła, że gdyby nie ona i rodzina, Gazda mógłby stać się jedną z największych gwiazd polskiego kina.
Zobacz też: Grób matki Grzegorza Damięckiego w opłakanym stanie! Ledwie trzy miesiące od pogrzebu
Zobacz naszą galerię: Mąż Krafftówny zginął, jadąc na spotkanie z nią! Aktorka latami winiła siebie