Krystyna Tkacz zakochała się od pierwszego wejrzenia. Szybko pożałowała ślubu
Krystyna Tkacz (78 l.) od ponad 50. lat rozwija swoją karierę aktorską. Od najmłodszych lat rozwijała się artystycznie. Ukończyła liceum muzyczna oraz szkołę baletową. Aktorstwo studiowała na Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Tam poznała m.in. Jerzego Stuhra, dzięku któremu dołączyła do tzw. "grupy chałturzącej".
W szkole teatralnej szybko zaczęłam chałturzyć. Jurek Stuhr, który był już ze swoją Basią, jako mężczyzna odpowiedzialny założył grupę chałturzącą. (śmiech) Ja i Ewa Dałkowska w niej śpiewałyśmy, występował z nami też Grzegorz Warchoł oraz wybitny jazzman Jan Jarczyk - wspominała w rozmowie z "Twoim Stylem".
Z Grzegorzem Warchołem (77 l.) połączyło ją coś więcej niż tylko wspólna praca. Krystyna Tkacz, która we wczesnym dzieciństwie straciła rodziców, była złakniona miłości. Marzyła też o założeniu rodziny. Wierzyła, że udało jej się znaleźć mężczyznę, z którym uda jej się stworzyć własny ciepły dom.
Gdy po studiach otrzymała angaż w poznańskim teatrze, Warchoł pojechał razem z nią. Młody aktor oświadczył się ukochanej, a ta nie wahała się ani chwili. Po latach wyznała, że szybko zaczęła żałować swojej decyzji.
W Poznaniu popełniłam jeden z najpoważniejszych życiowych błędów: wyszłam za mąż - mówiła w rozmowie z "Panią".
Zobacz również: Burzliwy romans gwiazdora PRL-u i ślicznej studentki. "Byłam za młoda, żeby to wytrzymać"
Krystyna Tkacz: "Byłam kobietą, która kocha za bardzo"
Grzegorz Warchoł był bardzo utalentowanym aktorem i niezwykle czarującym mężczyzną. Razem z Tkacz uchodzili za niezwykle udaną parę. Jednak za zamkniętymi drzwiami wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Aktor bywał despotyczny i bardzo zazdrosny. Chciał kontrolować życie swojej partnerki. Nie chciała się na to zgodzić. Po odejściu męża dowiedziała się, że nie był jej wierny.
"Umierałam z miłości" - przyznała po latach Tkacz. Zdradzona i porzucona aktorka rzuciła się w wir pracy. Wiązała się z różnymi mężczyznami, ale ze związków wychodziła poraniona. W rozmowie z "Twoim Stylem" stwierdziła, że zawsze kochała za bardzo. Szukała miłości, ale nie chciała być "podnóżkiem dla mężczyzny".
Byłam kobietą, która kocha za bardzo. A one najczęściej stają się podnóżkiem dla mężczyzny, który prędzej czy później okazuje znudzenie i brak zainteresowania. Schemat, który aż zbyt dosłownie pasował do moich historii damsko-męskich. Dziś już wiem, że taka postawa i złe wybory w miłości mają początek w traumatycznym dzieciństwie - mówiła aktorka.
Nigdy nie udało jej się założyć rodziny, o której tak bardzo marzyła. Na szczęście ma wokół siebie wiele bliskich osób, w tym siostrę cioteczną i dwie ukochane siostrzenice.
Zobacz również: Najgłośniejszy romans PRL-u. Zaczął się od zdrady i tak samo skończył
