Rzuciłem papierosy, ale alkoholu nie odstawiłem

2009-01-28 3:00

Andrzej Turski (66 l.) opowiada o swojej ciężkiej chorobie. Część 3.

Popularny dziennikarz Andrzej Turski (66 l.) opowiada "Super Expressowi" o tym, jak wygrał walkę z rakiem, którą zaczął przed pięciu laty. Również o tym, z czego zrezygnował, a czego sobie nie może odmówić...

Ja do swojej choroby mam stosunek dosyć lekki. Od początku mówiono mi, że ziarnica złośliwa jest rodzajem nowotworu, w walce z którym medycyna ma największe osiągnięcia, a wyleczalność sięga 90 proc. To o co się miałem martwić? Trochę nieprzyjemne było to, że po trzech latach od jej stłamszenia nastąpił nawrót, ale rozprawiliśmy się z nim w cztery miesiące. Miałem mieć serię 12 chemii, a wystarczyło pięć. Moja lekarka, dr Jolanta Wieczorek, żartowała: "Panie Andrzeju, ma pan taki piękny szpik".

Niespecjalnie wierzę w to, że w walce z chorobą pomaga czynnik psychologiczny. Jeśli lekarze mówią, że mam silny organizm, to przyjmuję to do wiadomości. Jestem chłodnym racjonalistą. Nigdy się nie uważałem za silnego. Myślałem raczej o sobie, że jestem mimozą, delikatną, wrażliwą również jeśli chodzi o konstrukcję fizyczną i psychiczną. Ale dzięki chorobie nauczyłem się nie przejmować pierdołami. Inaczej popatrzyłem na siebie samego, poczułem w sobie straszną siłę...

Na jakiś czas zniknąłem z wizji, bo chemia powodowała takie zmiany w wyglądzie, że nie chciałem pokazywać się publicznie. Przy drugiej serii zabiegów było już lepiej. Uznałem, że mogę się pokazywać. Z operatorami ustaliliśmy, że nie będziemy stosować zbyt bliskich planów. Dałem się przekonać, że z punktu widzenia pewnej edukacji społeczeństwa powinienem pracować.

Co się jeszcze w ciągu tych ostatnich pięciu lat zmieniło? Półtora roku temu rzuciłem papierosy. Uważam, że to wielkie osiągnięcie. Ale to nie przez chorobę. Żona i córka ciosały mi kołki na głowie, wyganiały mnie z domu. Atmosfera wokół palaczy gwałtownie się pogorszyła. Palenie zaczęło wiązać się z tak strasznym dyskomfortem, że nie chciało mi się w to więcej bawić.

Przez samą chorobę niczego się nie wyrzekłem, niczego w przyzwyczajeniach nie zmieniłem. Wyjątkiem był tylko czas podczas chemioterapii, kiedy miałem gorsze samopoczucie. Trwało to 2-3 dni. Byłem leczony na oddziale dziennym. Po zabiegu jechałem do domu i w miarę normalnie funkcjonowałem. Ale nie odmawiałem sobie niczego, nawet alkoholu. Wolno mi było od czasu do czasu wypić.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki