Niecodziennie spotkanie na szczycie! Makłowicz i Gessler w jednym programie

2018-11-02 4:00

ROBERT MAKŁOWICZ będzie gościem specjalnym najbliższego odcinka programu „MasterChef”. Czego nie toleruje w gotowaniu, jak ocenia kulinarne umiejętności Polaków i dlaczego miłośnikom polskiej kuchni odradza schabowego?

Magda Gessler i Robert Makłowicz

i

Autor: Kurnikowski/ Archiwum prywatne Magda Gessler i Robert Makłowicz

- Jak była pana rola na planie „MasterChefa”?

- Próbowałem i oceniałem. To była moja rola na planie. Jednym słowem stanowiłem dodatkową siłą jurorską. Byli także Pascal Brodnicki oraz szef warszawskiej restauracji „Senses” Andrea Camastra.

- Czego oczekiwał pan od uczestników?

- Przede wszystkim szczerości, naturalności, braku pozerstwa. W kuchni jest bardzo podobnie jak i w innych dziedzinach życia - udawanie prędzej czy później wychodzi. Tak naprawdę jest parę rodzajów gotowania. Zwykle gotujemy odtwórczo, czyli jeśli mamy zrobić omlet francuski i wiemy, jak się robi omlet francuski, to go robimy. Ale mamy też sytuacje - i to jest właśnie to, co występuje w „MaterChefie” - kiedy jest zadanie i w nim się zrealizować, na gorąco improwizując. Tutaj uczestnicy mają możliwości wyboru składników, łączenia ich, wiele zależy od nich. Tak więc dość szybko widać, czy udają, czy są sobą. Jeśli na siłę chcę tworzyć haute cuisine, to nigdy się dobrze nie kończy.

- W Polsce tego typu programy kulinarne biją rekordy popularności. Myśli pan, że są potrzebne?

- Czasami mam wrażenie, że widzom chodzi nie tyle o gotowanie, co o rywalizację i emocje, ale przecież lepiej, że konkurs polega na gotowaniu, a nie na np. skakaniu w workach. Dzięki temu takie programy przy okazji poszerzają kulinarną świadomość Polaków, a zatem są dobre i potrzebne. W sprawach jedzeniowych teraźniejszość od nawet nieodległej przeszłości dzieli w naszym kraju przepaść, a to również zasługa programów kulinarnych i generalnie otwarcia się na świat, jego otwartości i dostępności, z czego zdajemy się coraz chętniej korzystać.

Robert Makłowicz

i

Autor: Archiwum serwisu,

- W tym odcinku widzowie będą świadkami niezwykłego spotkania: Robert Makłowicz i Magda Gessler w jednym programie. Jak się państwu razem pracowało?

- Ależ my się znamy od wielu lat. Tutaj współpraca polegała jedynie na tym, że wyraziliśmy swoje opinie na temat poszczególnych dań przygotowanych przez uczestników. Takie mieliśmy zadanie, ja w dodatku gościnnie.

- A gdyby miał pan ocenić Magdę Gessler jako krytyk kulinarny?

- Dawno nie byłem w żadnej z jej restauracji. Lecz gdy byłem, było świetnie.

- Obecnie możemy oglądać pana w programie „Makłowicz w drodze” w Food Network, w którym podróżuje pan śladami ciekawych punktów na kulinarnej mapie świata...

- „Makłowicz w drodze” to jedno, ale teraz jest także „Makłowicz w Polsce”. Wracamy z kamerą do kraju po osiemnastu niemal latach. Niezwykle dawno niczego w Polsce nie robiłem, a przecież tan kraj zmienił się przez ten czas niemal nie do poznania. Jestem podekscytowany.

- Skąd ten pomysł?

- Kuchnia polska to znacznie więcej, niż schabowy i pierogi. Powstało mnóstwo doskonałych miejsc, w których można zjeść i mamy mnóstwo regionalnych produktów, wielu małych wytwórców. To wszystko trzeba pokazywać. Dlatego począłem to robić.

- Jeśli nie schabowy, to co?

- Pojęcie tak zwanej kuchni narodowej to zawsze pewnego rodzaju uproszczenie myślowe. Każda kuchnia określana mianem narodowej składa się kuchni regionalnych, a te się od siebie różnią, również u nas. Inaczej gotują Kaszubi, inaczej Podhalanie, inaczej podlascy Tatarzy. Kujawsko-pomorska czernina jest daniem nieznanym w Małopolsce, o kaszubskiej łobonie nikt nie słyszał w Rzeszowie, z kolei Kaszubi czy też Wielkopolanie nic nie wiedzą o podkarpackich proziakach. Tak właśnie trzeba szukać prawdy o polskiej kuchni, nie w schabowym, który przecież nie jest polskim pomysłem, przecież myśmy nie wymyślili smażenia wcześniej rozbitego i opanierowanego mięsa. Pierogów zresztą też nie.


Emisja w TV:
MasterChef
niedziela 20.00 TVN

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki