Marek Grechuta. Straszna choroba, zniknięcie syna. Tak wygląda grób artysty [WIDEO]

2020-12-10 6:12

Gdyby żył 10 grudnia Marek Grechuta (+60 l.) obchodziłby 75. urodziny. Piosenkarz urodził się w Zamościu i przez kilka lat w dzieciństwie mieszkał w Chylicach pod Warszawą, gdzie miejscowy organista uczył go gry na fortepianie. Po powrocie do rodzinnego miasta skończył I LO im. Jana Zamoyskiego i zdał na archiekturę na Politechnikę Krakowską. Na początku bardziej niż muzyką interesował się malarstwem. Wszystko zmieniło się, gdy na III roku studiów razem ze starszym kolegą z uczelni, kompozytorem Janem Kantym Pawluśkiewiczem (78 l.) założył Kabaret Architektów Anawa, który przekształcił się później w zespół muzyczny.

(Nie)zapomniani. Marek Grechuta

i

Autor: Sebastian Wolny

W 1967 roku grupa zdobyła swoją pierwszą nagrodę. Potem były sukcesy na festiwalach w Opolu. Do najbardziej znanych ich utworów należały: "Serce", "Wesele", "Tango Anawa" i "Korowód". W zespole występowali także Marek Jackowski (+66 l.) i Zbigniew Wodecki (+67 l.). Marek Grechuta z Anawa rozstaje się niespodziewanie w 1971 roku. Wokalistę w zespole zastępuje Andrzej Zaucha (+42 l.). Na kolejne sukcesy mistrz poezji śpiewanej musiał poczekać kilka lat. Na XV KFPP w Opolu otrzymał nagrody za piosenki „Hop, szklankę piwa” i "Guma do żucia". W swoim dorobku Marek Grechuta miał także Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Złotego Fryderyka, Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i pośmiertnie Order Odrodzenia Polski.

Rodzinna tragedia

Przystojny piosenkarz nie mógł opędzić się od fanek. On jednak wybierał spokojne życie u boku żony Danuty, z którą miał syna Łukasza (48 l.), absolwenta Akademii Sztuk Pięknych. Wielbicielom talentu Grechuty wydawało się, że artysta jest sczęśliwy i tworzenie pięknych utworów przychodzi mu z łatwością. Tymczasem zmaga się ze straszną chorobą. Zaburzenie afektywne dwubiegunowe ujawniło się już u niego już w młodości, po nagłym rozstaniu z Haliną Marmurowską. Przez wiele lat długotrwałe napady silnej depresji, próbowała łagodzić jego żona. Stan zdrowia Marek Grechuty pogorsza się jednak znacznie po nagłym zaginięciu syna w 1999 roku. Artysta by go odnaleźć występił nawet w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Ostetecznie Łukasz odnalazł się po 8 miesiącach. Okazało się, że mężczyzna nie dawał znaku życia, bo... pielgrzymował. - Kontemplowałem świat życia duchowego i Bóg zawsze miał dla mnie bardzo duże znaczenie. To zresztą miało wpływ na moją wędrówkę w 1999 roku, która biegła szlakami pielgrzymów, takimi jak szlak Santiago de Compostela. Była to próba zrozumienia życia i dotarcia do Boga. (...) To, że nie zadzwoniłem do domu, trudno prosto wytłumaczyć. Moje zachowanie może być odebrane jako dziwne, ale wtedy miałem taką potrzebę ducha - wyznał syn Grechuty w jednym z wywiadów.

Rozwój choroby

Gdy piosenkarz występował na scenie i zapominał tekstu, widowni wydawało się, że może być pod wpływem alkoholu. Tymczasem Grechuta był praktycznie abstynentem. Dziwne zachowanie spowodowane było zażywaniem silnych leków. To właśnie po nich zdarzało mu się przerywać występ i schodzić w połowie piosenki. - Kiedy następował rzut trudno było z Markiem współpracować (...). Niebywałą siłę dającą mu nadzieję powrotu do normalności czerpał od żony, zawsze mógł liczyć na jej pomoc. I tak naprawdę nikt poza Danusią nie wytrzymywał jego lęków, trudnych okresów - wspominała Magda Umer (71 l.) w książce Marty Sztokfisz "Chwile, których nie znamy. Opowieść o Marku Grechucie". Wyddarzenia z zaginięciem syna spowodowały szybkie pogłębienie choroby. - W 2000 roku Marek wystąpił na jubileuszowej FAMIE. Krzysiek Jasiński musiał mu zasznurować buty, sam nie był w stanie ich włożyć. I Marek wtedy nie zaśpiewał. Śpiewała za niego cała publiczność. W tej chorobie czuł jakąś niezwykłą potrzebę bycia kochanym - dodała piosennkarka.

Ostatnie lata

Marek Grechuta po raz ostatni na scenie wystąpił w 2003 roku, a rok póżniej ukazała się jego pożegnalna płyta "Niezwykłe miejsca". Ostatnie lata życia spędził praktywnie nie wychądząc z domu. Oglądał dużo telewizji. Jego ulubionym serialem była "Plebania". - Jego choroba falowała, raz było lepiej, raz gorzej. Mąż był sumiennym pacjentem, wypełniał polecenia lekarza, brał wszystkie pastylki, mimo że miał problemy z przełykaniem. Walczył, wierzył, że będzie lepiej, że medycyna i modlitwy mu pomogą. W pewnym momencie mnie zapytał: „To ja jestem chory?”. Tak długo już cierpiał, znikał, był bardzo chudy, a jakby do końca nie zdawał sobie z tego sprawy - wyznała Danuta Grechuta. 7 października trafił do szpitala z powodu kłopotów z krążeniem. - Odjechał przytomny do szpitala, ale zaraz stracił świadomość, trafił na salę reanimacyjną. Żył jeszcze dwa dni. Lekarze prosili, żebym do niego mówiła. Siedziałam przy łóżku, szeptałam, a on poruszył oczami, tylko tyle... To było straszne - dodała wdowa po artście.

Piękny grób

Artysta został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie w Alei Zasłużonych . Na jego pogrzebie w Kościele Mariackim członkowie Piwnicy pod Baranami zaśpiewali "Przychodzimy, odchodzimy" i "Dezyderatę". Trumnę z ciałem Grechuty nieśli m.in.: Grzegorz Turnau, Jan Kanty Pawluśkiewicz i Zbigniew Preisner. Rok po śmierci, na jego grobie pojawiło się popiersie autorstwa Małgorzaty Olkuskiej. Tuż po godz. 12.00 hejnalista z Wieży Mariackiej zagrał wówczas na trąbce fragment utworu "Ocalić od zapomnienia".

Za tydzień Leon Niemczyk (+82 l.)

Grób Marka Grechuty. Niezapomniani

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki