Radio Plus: - Jaka była pana pierwsza myśl po wyborze nowego papieża?
Tomasz Rowiński: - Pozytywna. Był to wspaniały obraz Ojca Świętego wychodzącego do ludzi w tradycyjnym stroju papieskim, mówiącego bardzo głębokim religijnym i kontemplacyjnym językiem. Można więc powiedzieć, że pierwsze wrażenie było bardzo dobre.
- Leon XIV to kontynuacja pontyfikatu Franciszka, jak mówi wielu duchownych i ekspertów?
- Nie tyle będzie to kontynuacja, co raczej pewna korekta. Styl papieża Leona XIV nawiązuje jednak do starszych tradycji papieskich. Już przez sam ubiór, ale także w swego rodzaju politycznym wymiarze. Leon XIV to raczej konserwatywne poglądy w sprawach, wokół których toczyła się w Kościele w ostatnich latach dyskusja. Sprawach takich jak etyka seksualna, kapłaństwo kobiet czy ochrona życia. Nie jest to z pewnością papież Trumpa, jak możemy usłyszeć, ale jednocześnie pod względem katolickiego światopoglądu jest raczej konserwatystą. To, co go z kolei upodabnia do Franciszka, to chociażby chęć kontynuowania koncepcji Kościoła synodalnego. Bardzo dobrze, że chce kontynuować to, co nazywa się opcję preferencyjną na rzecz ubogich czy troskę ochronę przyrody, o świat dany nam przez Boga.
- Czyli nie będzie to kopia papieża Franciszka?
- Mam nadzieję, że będzie to wzięcie najlepszych rzeczy z papieża Franciszka bez zapominania o tym, że tradycja Kościoła jest trochę starsza i jest w niej zawarta jakaś mądrość, przede wszystkim mądrość Ewangelii.
- Papież przyjmując imię Leon XIV odwołuje się siłą rzeczy do Leona XIII, który ponad 100 lat temu stał na czele Kościoła. Co nam to mówi o nowym papieżu?
- Tego oczywiście jeszcze nie wiemy, ponieważ papież nam tego dokładnie nie wytłumaczył. Ale możemy taki związek zarysować. Leon XIII jest uważany za nowożytnego odnowiciela nauki społecznej Kościoła. W swojej encyklice „Rerum Novarum” podjął temat nędzy klasy robotniczej. W czasach, kiedy popularność zyskiwała teoria Karola Marksa, Kościół wypowiedział się głosem papieża na rzecz sprawiedliwości społecznej. Nie tylko moralizował, ale zwrócił uwagę, że problemy ubóstwa mają charakter strukturalny.
- Społeczna nauka Kościoła w dużej mierze przetrwała od czasów Leona XIII i broni się do dzisiaj.
- Tak, jak najbardziej. Myślę, że to nawiązanie do Leona XIII może mieć związek z tym, że kardynał Prevost jest zainteresowany problemami ubóstwa choćby globalnego Południa. To zresztą temat, który już za Benedykta XVI i Franciszka był podejmowany przez Kościół. Mamy więc już przynajmniej trzeci pontyfikat, który w tak mocny sposób odwołuje się do potrzeby globalnej solidarności i sprawiedliwości społecznej. Można więc założyć, że tego rodzaju nawiązanie oznacza chęć dalszego rozwijania w nowych warunkach nauki społecznej Kościoła. Na przykład poprzez kontynuację wątków z encykliki „Laudato si” papieża Franciszka.
- Kolejny pontyfikat to kontynuacja koncentracji na Ameryce Łacińskiej. Co prawda papież jest ze Stanów Zjednoczonych, ale pół życia spędził w Peru. To chyba też nie jest bez znaczenia.
- Jak najbardziej. Myślę zresztą, że z tego wynika też bardzo ciekawe połączenie, jeśli chodzi o osobiste doświadczenie papieża Leona XIV. Jego pochodzenie ze Stanów Zjednoczonych, lata pracy w Ameryce Południowej i obecność w Europie daje mu bardzo międzynarodową perspektywę. Z jednej strony znajomość hegemonicznej, globalnej kultury amerykańskiej, z drugiej biegłość w kulturze mieszkańców Ameryki Południowej – osób zdeklasowanych i pogardzanych, niebędących w świetle zainteresowania mediów, może przynieść interesujący dla całego Kościoła punkt widzenia na kwestie sprawiedliwości społecznej i solidaryzmu. Być można nawet jeszcze większego niż za Franciszka podkreślenia potrzeby caritas, czyli miłosiernej miłości wobec ubogich, która jest jedną z misji Kościoła.

- To był dość szybki wybór. Wystarczyły cztery głosowania. Mimo że kardynał Prevost nie był wymieniany wśród faworytów konklawe.
- Nie był, ale ciekawą relację opublikował znany katolicki dziennikarz, analityk i dziennikarz śledczy Edward Pentin, który miał jeszcze przed konklawe okazję rozmawiać z dwoma przedstawicielami bardziej progresywnego skrzydła Kościoła. Z jego relacji wynika, że kard. Prevost był szykowany przez część środowisk związanych szczególnie z amerykańskimi kardynałami jako propozycja godząca różnych kardynałów z wielu części świata; godząca Północ z Południem, bardziej konserwatywnych kardynałów z tymi, którzy chcą różnych, budzących kontrowersje zmian.
- Kard. Prevost jako pomost między różnymi nurtami Kościoła?
- Sądzę, że chodziło też po prostu o kwestie merytoryczne w wymiarze religijnym, politycznym czy nawet wewnętrznych problemów państwa watykańskiego. Kard. Prevost ma też doświadczenie w radzie zarządzającej państwem watykańskim. Jest prawnikiem i zdaje się, że jest trochę nadzieja wśród kardynałów, że lepiej sobie poradzi niż papież Franciszek z kryzysami od lat toczą Stolicę Apostolską.
- Leon XIV jeszcze jako kardynał krytykował politykę migracyjną nowej amerykańskiej administracji. To oznacza, że będzie rozpolitykowanym papieżem?
- Myślę, że nie. Natomiast to, że jest Amerykaninem to bardzo ważny sygnał. Nie został wybrany żaden z kardynałów tzw. opcji prochińskiej - Parolin, Zuppi, Tagle. Być może dla rządu amerykańskiego, który – podobnie jak rząd chiński – chciał trochę ingerować w konklawe, ważne jest, że to Amerykanin został papieżem. Amerykanin nie będzie prochiński. Być może taki rodzaju konsensusu politycznego będzie zadowalający po prostu także dla ekipy Trumpa.
Rozmawiał Jacek Prusinowski