Jerzy Dziewulski był bardzo znanym policjantem w III RP, a pracę zaczynał jeszcze w milicji. Przez lata był też antyterrorystą, brał udział w wielu akcjach, w tym najgłośniejszych i brawurowych. Oprócz tego związał się także ze światem polityki. Najpierw jako poseł. W 1991 roku zasiadł w Sejmie, do którego dostał się z listy Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, a w kolejnych latach był parlamentarzystą SLD.
SPRAWDŹ: Aleksander Kwaśniewski zabrał głos po śmierci Jerzego Dziewulskiego. Poruszające słowa
Pracował też z Aleksandrem Kwaśniewskim. W czasie kampanii prezydenckiej Kwaśniewskiego w 1995 r. Dziewulski pełnił funkcję szefa jego ochrony osobistej, a po wyborze Kwaśniewskiego na prezydenta Polski został sekretarzem prezydenta, był też doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa.
Zaskakujące, jak Dziewulski mówił o arcybiskupie Głodziu: "Miałem z Głodziem na pieńku"
W jednym z wywiadów Jerzy Dziewulski opowiadał o słynnym wydarzeniu związanym z Aleksandrem Kwaśniewskim w Charkowie. Wiążę się z tym wstydliwa historia prezydentury związana z mocną niedyspozycją prezydenta w czasie wizyty na cmentarzu. W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawna" Dziewulski wspomniał, że miał na pieńku z arcybiskupem Sławojem Leszkiem Głodziem. Chodziło właśnie o wyjazd na Ukrainę:
Miałem z Głodziem na pieńku, bo to on upił Kwaśniewskiego w drodze do Charkowa. Wtedy byłem szefem ochrony prezydenta, choć oczywiście niektórzy w to wątpili. Tu jest dokument z MSZ dotyczący wizyty prezydenta w Niemczech. I tu jest napisane: szef ochrony Jerzy Dziewulski. Potem zostałem doradcą Kwaśniewskiego ds. bezpieczeństwa.
W tym samym wywiadzie Jerzy Dziewulski przyznał, że był za tym, by zachowanie prezydenta z Charkowa wyjaśnić:
- Mówiłem po tym wszystkim Kwaśniewskiemu, że trzeba społeczeństwu powiedzieć, kto stał za tym, że w Charkowie, na cmentarzu katyńskim, prezydent się chwiał. Nie chciał powiedzieć, jak było w rzeczywistości, że to Głódź go upił, tylko zaczęli pływać, wymyślać niestworzone historie. Do dziś nie wiem, po co, przecież nasz naród nie jest przeciwko wódce, zrozumiałby to - opowiadał.
O pamiętnym incydencie wspomniała z udziałem Kwaśniewskiego wspomniała także w jednym z wywiadów, w videopodcaście "WELLcome w popkulturze", Jolanta Kwaśniewska nawiązała do tamtych spraw sprzed lat mówiąc:
Rzeczywiście było tak, że Olek brał antybiotyk w związku z zerwanym ścięgnem Achillesa. No i rzeczywiście tam w tym samolociku panowie musieli zaszaleć, po czym zrobili z tego tajne przez poufne.. Nikt nie puścił farby! Ja zrobiłam śledztwo, bo byłam przekonana, że to pogłoski jak mąż wyglądał w Charkowie, jak to się wszystko wylało... najpierw chciałam męża zabić, potem szefa ochrony, potem lekarza... Oni się wstydzili tego, to był gigantyczny błąd. Nie mój mąż był pierwszy w takiej sytuacji, zdarzało się, że inni prezydenci byli tak pijani, że nie trzymali pionu, ale w sposób sensowny ochrona potrafiła w jakiś sposób ich oddalić. Więc mam pretensje największe, że skoro mojego męża do takiego stanu doprowadzili to powinni powiedzieć: prezydent zasłabł, nie powinien wychodzić samolotu. Koniec.