Katastrofa smoleńska

i

Autor: Wikipedia

Katastrofa smoleńska. Sensacyjne ustalenia "Gazety Wyborczej" ws. badań nad trotylem. Co na to Macierewicz?

2021-04-14 11:15

Jakiś czas temu tygodnik "Sieci" szokująco poinformował, że podkomisja Antoniego Macierewicza wysłała do specjalistycznego włoskiego laboratorium fotele z prezydenckiego tupolewa, która rozbił się w Smoleńsku. Co więcej, tamtejsi uczeni mieli na nich znaleźć ślady trotylu, co potwierdzać miało teorię Macierewicza, jakoby na pokładzie samolotu doszło do eksplozji. Tymczasem środowa "Gazeta Wyborcza" twierdzi, że badane przez Włochów próbki mogą... pochodzić z foteli, których w momencie katastrofy nie było w samolocie!

Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", o znalezieniu we włoskim laboratorium cząstek trotylu i heksogenu na próbkach foteli i ciałach ofiar katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r., w której zginął prezydent Lech Kaczyński i 95 innych osób, poinformował przed tygodniem tygodnik "Sieci". Ustalenia te potwierdził sam prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który mówił o znalezieniu śladów materiałów wybuchowych na próbkach wysłanych do Włoch. Dziennik tymczasem przekonuje, że dysponuje oficjalnym pismem z 27 listopada 2019 r. Jest to postanowienie Zespołu Śledczego nr 1 Prokuratury Krajowej, który zajął się katastrofą smoleńską. W piśmie zwrócono się z pytaniem do włoskiego laboratorium o ślady materiałów wybuchowych na próbkach foteli. To właśnie w nim wyraźnie napisano, że że chodzi o zbadanie "foteli zapasowych" pod kątem obecności śladów materiałów wybuchowych, czy też substancji, które służbą do ich wytworzenia.

Zobacz: Konferencja ministra zdrowia: hotele zamknięte na majówkę. RELACJA NA ŻYWO

To część wyposażenia kabiny pasażerskiej na wypadek zniszczenia albo zmiany układu siedzeń. Problem w tym, że takowe można w zależności od potrzeb wymontowywać i wkładać ponownie. Innymi słowy ślady trotylu, które włoskie laboratorium miało znaleźć na fotelach z tupolewa rozbitego w Smoleńsku w 2010 r., mogą pochodzić z próbek foteli, których w momencie katastrofy nie było w samolocie. Potwierdza to zdanie z tego samego dokumentu autorstwa prokuratora Krzysztofa Schwartza, który zaznacza, że tych foteli nie było w maszynie.

Jak doszło do katastrofy smoleńskiej?

Jak napisano w artykule, "10 kwietnia 2010 r. fotele, o których piszemy, nie były na pokładzie prezydenckiego tupolewa. Potwierdza to zdanie ze s. 5 dokumentu prokuratora Schwartza: "W dniu 16 października 2019 r. eksperci z laboratorium RaCIS wraz z prokuratorami i ekspertami z Biura Badań Kryminalistycznych ABW dokonali oględzin foteli zapasowych z samolotu Tu-154M, które nie były zamontowane w momencie katastrofy, ale pierwotnie znajdowały się na jego wyposażeniu". To znaczy, że fotele latały wcześniej w prezydenckiej maszynie i zostały wyjęte. Po co więc wzięto je do badania? Jak czytamy, "badanie musi uwzględniać szereg aspektów związanych między innymi z eksploatacją samolotu przed katastrofą, jak również jego konstrukcją i wyposażeniem".

Sprawdź: Przedterminowe wybory do parlamentu. Trwa kryzys w Zjednoczonej Prawicy

Według autorów artykułu cząstki trotylu i innych groźnych substancji, mogli zostawić żołnierze, którzy wcześniej latali tupolewem na zagraniczne misje. Mogą one też pochodzić z materiałów użytych do konserwacji lub produkcji wnętrza samolotu.

Co na to Antoni Macierewicz? Dowiemy się pewnie w nadchodzących dniach...

Sonda
Czy wierzysz, że kiedykolwiek poznany prawdę o katastrofie w Smoleńsku?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki