Tą tragedią żyli wszyscy kibice. Arkadiusz Gołaś jechał podpisać wielki kontrakt, mija 20 lat

2025-09-16 10:48

16 września 2005 roku, dokładnie dwie dekady temu, w tragicznym wypadku samochodowym w Austrii zginął Arkadiusz Gołaś – uznawany za jeden z największych talentów polskiej siatkówki. Miał zaledwie 24 lata i był w drodze do Włoch, gdzie czekał na niego trzyletni kontrakt z Lube Banca Macerata.

20 lat od tragicznej śmierci Arkadiusza Gołasia

– Mam wrażenie, że on zaraz przyjdzie. Niestety, wiem, że to się nie zdarzy. Dla mnie opowiadanie o Arku jest trudne, bo byliśmy blisko związani. Kiedy grał w Częstochowie opiekowaliśmy się nim i pomagaliśmy. Wiem, jak ciężko pracował u nas i we Włoszech. Dzięki czemu został zauważony przez najlepsze kluby w Europie. Trudno uwierzyć w to, co się stało. Arek był wspaniałym człowiekiem i strasznie nam go brakuje – wspominał środkowego na stronie PZPS Ryszard Bosek.

To właśnie on jako pierwszy – w 2001 r. – powołał go do reprezentacji Polski.

– Talent miał ogromny i już wtedy dużo potrafił. Nie był konfliktowy. Od nowego sezonu miał grać w znanym klubie. Cieszył się z tego kontraktu. Wszystko było przed nim – dodał Bosek.

Do wypadku doszło nad ranem niedaleko Klagenfurtu. Samochód prowadziła żona siatkarza Agnieszka. Trzy miesiące wcześniej wzięli ślub i planowali powiększenie rodziny.

ZOBACZ TEŻ: Absurdalne sceny na meczu Polska - Katar. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca

W wywiadzie dla magazynu "Gala" nieco ponad miesiąc po wypadku Agnieszka Gołaś przyznała, że niewiele pamięta z samego wypadku.

– Migawki. Jedno mrugnięcie powiek: wsiadamy do samochodu, drugie mrugnięcie: szpital. Trzecie: już są rodzice i mówią, co się stało. Nawet po powrocie do Częstochowy wielu rzeczy nie pamiętam. Moje przyjaciółki Iwona i Magda powiedziały mi, że razem z mamą Arka rozpakowywałyśmy moje torby. Nie pamiętam. Wiem tylko, że natknęłam się w bagażu na kolczyki ślubne, zaciskałam je w dłoni i płakałam. Byłam nieobecna. Nie chciałam brać lekarstw uspokajających – przyznała żona zmarłego siatkarza.

Wspomnienia żony, wspomnienia Raula Lozano

"Do czasu wypadku wszystko wydawało się piękne. Byliśmy ze sobą długo. Chcieliśmy założyć rodzinę, wzięliśmy ślub, staraliśmy się o dziecko. Najbliższe lata mieliśmy zaplanowane. Człowiek nie zastanawiał się, że może spotkać go coś złego. Wiadomo było, gdzieś tam z telewizji czy opowiadań, że inni przeżywali tragedie. Ale mimo wszystko ten świat był taki cudowny. Wszystko było super i nagle się zepsuło. Świat zszarzał. Już mu nie ufam" – dodała.

Siatkarską przygodę Gołaś zaczynał w Ostrołęce. Później reprezentował MKS MOS Wola Warszawa, AZS Częstochowa i Sempre Volley Padwa.

ZOBACZ TEŻ: Najpiękniejsza polska siatkarka znalazła się pod ścianą! Prosi o pomoc wszystkich dookoła

Bartosz Kurek po IO

– Był niezwykle lubiany. Miał zdrowe podejście do życia. Uśmiech nie schodził mu z ust, a pozytywną energią zarażał każdego – mówił o nim Lozano.

Argentyński szkoleniowiec po informacji o wypadku odwołał swój urlop i został w kraju, by towarzyszyć siatkarzowi w jego ostatniej drodze. Na pogrzeb, który odbył się 22 września 2005 roku, przyszło tysiące kibiców, działaczy, aktywnych i byłych graczy. Na grobie można było znaleźć szaliki klubowe ze wszystkich rejonów Polski. Jego największym przyjacielem był Krzysztof Ignaczak. Po śmierci Gołasia grał z numerem 16 na koszulce.

Piękny wpis Krzysztofa Ignaczaka

„Tak bardzo brakuje tego gościa. "Przyjaciele – jedna dusza w dwóch ciałach" – Arystoteles" – napisał Ignaczak w poście na swoim blogu kilka dni przed 10. rocznicą śmierci przyjaciela.

6 grudnia 2006 roku Gołaś został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi za „wybitne osiągnięcia sportowe”. Od tego samego roku corocznie rozgrywany jest Memoriał Arkadiusza Gołasia.

ZOBACZ TEŻ: Pewne zwycięstwo polskich siatkarzy. Teraz przed nimi mecz o pierwsze miejsce z Holandią!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki