Ten dzień miał niczym nie różnić się od innych. Rano Karolina Borensztajn (+29 l.) wyprawiła córki - Nikolę (8 l.) i Oliwię (7 l.) - do szkoły w Szczuczynie. Jej mąż Kamil (28 l.) pojechał do pracy. Kobieta została w domu z synkiem Filipem (5 l.) i 10-miesięczną córeczką Nadią. Krzątała się po gospodarstwie, gdy w okolicy gruchnęła wiadomość, że w szkole pedofil pokazuje dzieciom na komputerze filmy pornograficzne. Za zboczeńcem w pogoń ruszyli policjanci. Pani Karolina postanowiła czym prędzej pojechać po córki. Nadię zostawiła pod opieką krewnych, a Filipa zabrała ze sobą. Zaledwie 2 km od domu straciła panowanie nad kierownicą. Rozpędzony samochód z ogromną siłą uderzył w przydrożne drzewo.
Zobacz: Aroganckie zachowanie dziennikarza TVN. Maciej Knapik skompromitował stację? [WIDEO]
Kobieta w pośpiechu nie zapięła pasów bezpieczeństwa i gdy wybuchła poduszka powietrzna, pękł jej kark. Zginęła na miejscu. Filipek cudem przeżył. Z urazem głowy trafił do szpitala w Grajewie, gdzie nie opuszcza go tata. - Bałem się, gdy żona siadała za kierownicą. Prosiłem, by jeździła wolno, zapinała pasy - opowiada. Teraz musi być silny - został sam z czwórką dzieci. - Dobrze, że mogę liczyć na pomoc rodziny - pociesza się załamany mężczyzna.