KATASTROFA w Szczekocinach. KIEROWNIK SKŁADU i KONDUKTOR: Żyjemy, bo sprawdzaliśmy bilety

2012-03-06 3:20

Ich koledzy z załogi pociągu - maszynista i jego pomocnik - nie żyją. Jechali w lokomotywie, nie mieli żadnych szans. Kierownik składu Paweł Ważny (30 l.) i konduktor Zdzisław Myszor (48 l.) ocaleli, bo w chwili wypadku znajdowali się w ostatnim wagonie. - Poszliśmy sprawdzać bilety - mówi Paweł Ważny. - Mieliśmy ogromne szczęście...

- Gdybyśmy inaczej rozłożyli sobie pracę i planowali kontrolę później... albo gdybyśmy zaczęli od początku składu... - kręci głową Paweł Ważny. - Tych gdyby jest tyle, że człowiek może zwariować. Łatwiej myśleć, że Bóg nas uratował. Że ma co do nas jakieś plany...

Kontroler i kierownik składu dochodzą do siebie w szpitalu w Piekarach Śląskich. Ich urazy nie są poważne. Mają jedynie drobne stłuczenia. Niebawem mają zostać wypisani do domów.

Paweł Ważny jest szczęśliwy, że zobaczy jeszcze swoje dwuletnie dziecko i doczeka porodu drugiego potomka. - Moja żona jest w ciąży i nie wiem, czy poradziłaby sobie beze mnie. Paweł Myszor ma dwoje dzieci w wieku 13 i 17 lat. - Czekajcie na tatę, wkrótce będę w domu - mówi z uśmiechem.

Obaj mężczyźni muszą podjąć też bardzo ważną decyzję - czy wrócą do pracy na kolei. - Jeszcze tego nie wiem na sto procent - mówi Zdzisław Myszor. - Ale chyba wrócę. Nie mam innego wyjścia. Kolej to w końcu moje powołanie... To samo powtarza Paweł Ważny.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki