Łódź. Zabił ojca kata nie pójdzie do więzienia

2018-02-02 6:20

Robert S. (24 l.) długo znosił upokarzanie, bicie, grożenie śmiercią. W końcu coś w nim pękło. Chwycił nóż i wbił go w brzuch swojego kata. Potem zadzwonił pod numer alarmowy. "Zabiłem ojca" - powiedział do słuchawki. Sąd w Łodzi właśnie zdecydował, że za tę zbrodnię do więzienia nie trafi.

Koszmar w domu Roberta (24 l.) trwał bardzo długo. Razem z ojcem Markiem S. (+50 l.), matką Jadwigą (50 l.) i starszym bratem mieszkali w zaniedbanej kamienicy w centrum Łodzi. Przemoc zagościła tam już w 2000 r. Wtedy jego tata pierwszy raz podniósł rękę na swoich bliskich. Potem bił, wyzywał i groził już regularnie. Dużo pił, a po alkoholu stawał się agresywny.

Tragicznego dnia 24 lipca 2014 r.Marek S. znów przyszedł do domu pijany. Stanął nad leżącą na wersalce żoną i zaczął ją wyzywać od najgorszych. Robert przysłuchiwał się temu, przygotowując w kuchni kanapkę. W ręku trzymał nóż. Nasmarował go oliwą i poczekał, aż ojciec podejdzie do niego. Wtedy zadał mu cios w brzuch. Marek S. padł na podłogę, a jego syn zadzwonił po pomoc. Został zatrzymany, ale po 48 godzinach i wpłaceniu kaucji zwolniony do domu. Choć groziło mu dożywocie, przed sądem odpowiadał z wolnej stopy. Sędziowie zastosowali wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary i skazali go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. - Czyn ten został popełniony w stanie silnego wzburzenia. Oskarżony był ofiarą drastycznej przemocy. Kara bezwzględnego więzienia byłaby w tym przypadku niesprawiedliwa - mówił sędzia Jarosław Leszczyński.

PS. Imiona oskarżonego i jego matki zostały zmienione

Zobacz: Tragedia w Czerwionce-Leszczynach: Powiesił się, bo zabił kolegów?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki