OPOLE: Zabrali jej dzieci za długi

2012-10-27 9:18

To się w głowie nie mieści! Za niezapłaconą grzywnę wystawioną przez skarbówkę samotna matka z Opolszczyzny trafiła do aresztu, a jej dzieci do placówek opiekuńczych. Policjanci wyrwali rodzinę ze snu i siłą rozdzielili.

Był wtorek, godz. 22, kiedy głośne pukanie do drzwi obudziło Joannę W. z Opola. W drzwiach stali policjanci. Pokazali jej nakaz doprowadzenia do aresztu. - Z powodu długu w kwocie ponad 2 tys. zł. Ścięło mnie z nóg - mówi z płaczem kobieta. - Powiedziałam, że to jakaś pomyłka, ale policjanci nie ustępowali - dodaje. Pani Joanna tłumaczyła, że ma małe dzieci, nie ma z kim ich zostawić. Kubuś (6 l.) i Julia (2 l.) zaczęli płakać i krzyczeć. Funkcjonariusze nic nie robili sobie z rozpaczy dzieci. Siłą zabierali je do placówki opiekuńczej. Co przerażające, dzieci miały być rozdzielone! - Serce mi stanęło, kiedy dowiedziałam się, że córka będzie w innym miejscu niż syn. Błagałam, płakałam, krzyczałam, nic to jednak nie dało. Mówiłam, że do dzieci przyjedzie moja szwagierka. Ale policjanci nie chcieli czekać - opisuje samotna matka. Przerażone i zapłakane maluchy trafiły do pogotowia opiekuńczego, a pani Joanna do aresztu.

Niezapłacona grzywna, za którą kobieta została zatrzymana, to efekt błędu, jaki popełniła, prowadząc kwiaciarnię. - Zamiast faktury wystawiłam rachunek. Zostałam ukarana przez Urząd Kontroli Skarbowej. Nie zapłaciłam, bo nie miałam z czego - tłumaczy roztrzęsiona pani Joanna. Firmę przejął jej mąż, ale zamknął interes i wyjechał za granicę, a ją zostawił samą z dziećmi. Spłata kary trafiła do komornika, ale ten od egzekucji odstąpił. - Skoro od egzekucji odstąpiono, to myślałam, że mogę spać spokojnie - mówi matka.

Na pomoc aresztowanej kobiecie ruszyli sąsiedzi. Następnego dnia zrobili zbiórkę, zapłacili grzywnę. Pani Joanna wróciła do domu, odzyskała dzieci. Dopiero wtedy w sądzie dowiedziała się, że jej grzywnę zamieniono na 25 dni aresztu. - Nie zabiłam nikogo, nie ukradłam niczego. A trafiłam za kratki, odebrali mi dzieci. Gdzie tu sprawiedliwość? - pyta kobieta.

Dramat pani Joanny ujawniła "Nowa Trybuna Opolska", a kiedy nagłośniły go media, sprawą zajął się nawet premier Donald Tusk (55 l.). - Wyjaśnimy to w ciągu godzin, a nie dni. Tego typu działania są niedopuszczalne, jeśli przynoszą tak dramatyczne skutki - powiedział.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki