Pancerny pan Jerzy spod Lubartowa: Wpadłem pod tira i przeżyłem

2017-02-18 3:00

Takiego spotkania nikt jeszcze nie przeżył. Nikt, poza Jerzym Zagrodnym (55 l.) spod Lubartowa (woj. lubelskie). W gęstej mgle tak dalece stracił on orientację, że wyszedł na środek drogi wprost pod nadjeżdżającego tira. - Nagle ujrzałem światła i... obudziłem się w szpitalu - mówi pancerny pan Jerzy, który zderzenie z ciężarówką okupił jedynie złamanymi żebrami i barkiem.

Tego wieczora Krępę, niewielką wioskę koło Lubartowa, spowiła gęsta jak śmietana mgła. Widać było raptem na parę metrów. - A?ja musiałem jakoś wrócić do domu - opowiada Jerzy Zagrodny. Było już po godz. 21, kiedy znalazł się przy ruchliwej drodze nr 48. Nie miał na sobie kamizelki odblaskowej. - Zawsze taką noszę. Wtedy jej nie wziąłem, bo myślałem, że będę wracał za dnia - tłumaczy. Tymczasem warunki na drodze zrobiły się koszmarne. - Zdawało mi się, że idę poboczem, ale jak się okazało, kompletnie straciłem orientację i wyszedłem na środek drogi - opowiada mężczyzna. Kiedy w pewnym momencie odwrócił się za siebie, serce stanęło mu z przerażenia. - Zobaczyłem ostre światła i zdążyłem się jedynie przeżegnać - wspomina.

Gdyby szczęście liczyć w tonach, Zagrodny miałby ich więcej niż kilkunastotonowy kolos, który dosłownie zdmuchnął go z jezdni. Gruba zimowa kurtka osłabiła impet uderzenia, a zwały śniegu w przydrożnym rowie, w które kilkanaście metrów dalej wpadł, zamortyzowały upadek. Ocknął się dopiero w szpitalu na drugi dzień rano. A kiedy dowiedział się, jakiemu kolosowi wszedł w drogę, aż zaniemówił. - Bóg dał mi drugie życie - mówi. Za kilka, góra kilkanaście dni wyjdzie ze szpitala.

ZOBACZ: 11-letnia Julka wpadła pod tira! Makabryczny wypadek w Małopolsce

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki