Polacy już wiedzą, że nie muszą obawiać się papieża Niemca

2009-04-16 7:00

Czwartą rocznicę wyboru Benedykta XVI na papieża komentują bp Tadeusz Pieronek i wiceprezes KAI Tomasz Królak

Dziś mija czwarta rocznica od rozpoczęcia pontyfikatu przez papieża Benedykta XVI. Dokładnie 16 kwietnia 2005 roku kardynał Joseph Ratzinger został powołany na Stolicę Piotrową. Pytany o komentarz do tego wydarzenia mogę powiedzieć: po prostu cieszę się.

Muszę przyznać, że nie lubię doszukiwać się podobieństw czy różnic pomiędzy pontyfikatem papieża Benedykta XVI i jego poprzednika Jana Pawła II. Przecież mówimy o dwóch zupełnie innych osobowościach. A kontynuacja narzuca się sama i - mimo inaczej rozłożonych akcentów - postrzegam ją jako bardzo harmonijną. Często słyszę pytania o rolę, jaką dla papieży odgrywa ich tożsamość narodowa, bo przecież, gdy został przełamany wielowiekowy monopol Włochów, dwaj ostatni papieże rzeczywiście urodzili się na północ od Alp. Ja twierdzę, że narodowość nie odgrywa ważnej roli. Kościół jest bowiem powszechny i misja, a więc życie i działalność papieży sięga o wiele dalej niż miejsce ich urodzenia.

Wiem, że część Polaków, ze względu na bolesne doświadczenia z naszej najnowszej historii, obawiała się papieża Niemca. Ja te obawy od początku uważałem za bezzasadne. Ale ci, którzy podnosili takie wątpliwości, teraz, po czterech latach pontyfikatu, zapewne widzą już, że Benedykt XVI uosabia nie racje konkretnego narodu, lecz racje Kościoła powszechnego.

Czy spełni się marzenie Jana Pawła II i głowa Kościoła katolickiego odwiedzi Moskwę? Na to pytanie nie sposób jest na razie odpowiedzieć. Docierają jednak w tej sprawie komunikaty, które dają nadzieję. I oby się tak stało.

Bp Tadeusz Pieronek

Profesor kanonicznego prawa procesowego, były sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski, od 1998 r. przewodniczący Kościelnej Komisji Konkordatowej

Benedykt XVI idzie drogą Jana Pawła II

Jeśli chodzi o sprawy programowe - pontyfikat Benedykta XVI jest oczywistą kontynuacją wszystkich podstawowych intencji Jana Pawła II i całego jego nauczania. Różnice, które widzimy, są związane z odmiennością osobowości.

Jan Paweł II, w przeciwieństwie do Benedykta XVI, był człowiekiem żywiołu duszpasterskiego, mającym doskonałe kontakty z ludźmi od lat wczesnego kapłaństwa. To nie tylko te słynne kajaki, ale również duszpasterstwa narzeczonych, małżeństw, robotników, intelektualistów itd., gdzie mówiło się otwarcie i o wszystkim. Fenomen Jana Pawła II polegał na przeniesieniu w megaskalę tego, co robił jako ksiądz.

Benedykt XVI jest przede wszystkim człowiekiem nauki o temperamencie wyrafinowanego intelektualisty, profesora akademickiego. I te różnice osobowościowe wychodzą np. podczas spotkań z tłumami. Byliśmy przyzwyczajeni do takich spotkań głowy Kościoła, gdzie widać było natychmiastową reakcję, odzew. W wypadku Benedykta XVI niewątpliwie jest inaczej. Jego ogromny potencjał intelektualny i duszpasterski jest podawany w sposób bardziej wyciszony, nie w stylu lidera duchowego, człowieka, który porywa tłumy.

Kościół jest jednak tak bogaty w różnego rodzaju osobowości, że nie powinno nas to ani dziwić, ani gorszyć. Dlatego nie przeciwstawiajmy jednego papieża drugiemu, tylko cieszmy się nimi.

Ponadto porównujemy pontyfikat 27-letni, który jest epoką w dziejach Kościoła, z pontyfikatem dopiero 4-letnim, który mimo wieku Benedykta XVI dopiero się rozpoczyna. Stąd wszelkiego rodzaju zestawienia z góry są skazane na niesymetryczność.

Podsumowując, obecny papież prowadzi Kościół tą samą drogą, co poprzedni, tylko w nieco odmiennym stylu. To są papieże tego samego ducha. Nie przez przypadek Jan Paweł II ściągnął kardynała Ratzingera do Watykanu, upatrując w nim człowieka bardzo sobie bliskiego - ceniąc go jako teologa, filozofa i chrześcijanina.

Tomasz Królak

Wiceprezes i zastępca redaktora naczelnego Katolickiej Agencji Informacyjnej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki