Wszystkie urządzenia na przejeździe były sprawne. Z relacji świadków wynika, że karetka utknęła między zamkniętymi szlabanami. Na przejazd wjechała, gdy rogatki zaczęły się opuszczać. Kierowca próbował ustawić pojazd równolegle do torów, by uniknąć tragedii. W tym momencie w karetkę uderzył rozpędzony pociąg relacji Katowice-Gdynia.
- Karetka wjechała na przejazd w momencie opuszczania się rogatek (wjechała lewą stroną gdyż ta strona opuszcza się kilka sekund później), karetka nie miała włączonego sygnału dźwiękowego, nie mogła opuścić torowiska i ustawiła się równolegle do szlabanu, po kilku chwilach z pełnej prędkości uderzył w nią pociąg - powiedział jeden ze świadków.
Inną wersję przedstawił drugi świadek. - Karetka dojeżdżając do przejazdu kolejowego miała włączone sygnały świetlne i dźwiękowe. Gdy wjeżdżała na tory, prawa strona rogatek była już zamknięta, lewa zamknęła się zaraz po tym jak pojazd znalazł się na przejeździe. Według relacji Marcina, kierowca karetki ustawił pojazd za torami równolegle do nich, prawdopodobnie licząc na to, że się zmieści. Wyłączył sygnał dźwiękowy. Po chwili nadjechał rozpędzony pociąg.
Ambulans jechał po pacjenta do szpitala w Puszczykowie. Po uderzeniu przez pociąg wrak karetki znalazł się kilkadziesiąt metrów od miejsca zdarzenia.
Zginął ratownik medyczny i lekarz, a ranny został drugi z ratowników, który prowadził pojazd. Według lekarzy jego stan jest "średnio ciężki". Pasażerom i obsłudze pociągu nic się nie stało.
Kondolencje rodzinom ofiar złożył premier Mateusz Morawiecki i ministerstwo zdrowia.