ZTM wyłudza od nas pieniądze

Kanar, który sprawdzał kartę Eweliny Oleksińskiej (24 l.), oświadczył, że zielona siateczka na pasku do podpisu jest niewidoczna i tylko za to wlepił jej 150 zł mandatu. Dziewczyna tłumaczyła, że plastik ma już od trzech lat, a kartę nosi w portfelu, więc może dlatego się starło. Argumenty nie pomogły.

- Czułam się okropnie. Jestem uczciwym człowiekiem. A on nazwał mnie złodziejką na oczach kilkudziesięciu osób - oburza się Ewelina. Pojechała do punktu ZTM przy ul. Senatorskiej, by się odwołać.

- 150 zł to dla mnie, osoby studiującej, bardzo duża suma, nie stać mnie, by zapłacić taką kwotę - mówi Ewelina.

W Punktach Obsługi Pasażerów stoją długie kolejki osób, które mają ten sam problem i próbują anulować mandat.

- Miałam rozmazany numer legitymacji i dostałam 150 zł kary! Przecież nie zrobiłam tego specjalnie - skarży się Joanna Wieczorek ( 21 l.), studentka.

Podobny problem ma Maciej Sabak (23 l.). - Poprawiłem numer legitymacji, bo był zatarty. Kanar się przyczepił, że karta była podrobiona i wlepił mi mandat - wyjaśnia rozżalony.

Paulina Bajorek (25 l.) też miała kłopot z zieloną siateczką na pasku do podpisu. - Starł mi się kawałek i wyszła odrobina czerwonego koloru. I za to dostałam mandat! - mówi oburzona.

Skoro tyle osób się skarży, że pasek jest wadliwy, to może coś w tym jest? Zarząd Transportu Miejskiego idzie w zaparte.

- Zielony wzór na pasku karty miejskiej jest zabezpieczeniem przed próbą usuwania danych z paska. Gdy pasażer próbuje je usuwać, zmieniać lub poprawiać, wzór się wyciera lub robi się czerwony. W takiej sytuacji kontroler może wystawić pasażerowi wezwanie do zapłaty - tłumaczy Igor Krajnow (31 l.), rzecznik ZTM.

Ewelina jest oburzona: - Niczym nie ścierałam tego paska. Z jakiej racji mam płacić za to, że ZTM wciska pasażerom buble? - pyta zdenerwowana.