Spis treści
- Barcelona. Pistolet na wodę w stronę turysty. Tak wygląda opór
- Barcelona sprzedana kawałek po kawałku
- Autentyczność? "Raczej Instagram i brunch"
- Turystyka to 14% PKB Barcelony. Ale za jaką cenę?
- "A może nie musimy lecieć?"
Barcelona. Pistolet na wodę w stronę turysty. Tak wygląda opór
W kwietniu lokalni aktywiści strzelali do turystów z pistoletów na wodę pod Sagradą Familią w Barcelonie – symboliczny akt sprzeciwu wobec masowej turystyki. Podobne protesty pojawiają się też na Majorce, w Andaluzji, na Wyspach Kanaryjskich.
100 milionów turystów rocznie – dwa razy więcej niż ludność Hiszpanii – to liczba, która mówi sama za siebie.
Barcelona sprzedana kawałek po kawałku
Felietonista The Guardian, Stephen Burgen, który od 25 lat mieszka w Barcelonie, opisuje miasto jako „wydrążone przez turystykę”.
- Lokalne sklepy ustępują miejsca sieciówkom i barom tapas.
- Czynsze w centrum miasta podwoiły się w ciągu 5 lat – wielu mieszkańców musiało się wyprowadzić.
- Miejsca jak Park Güell czy plaża Barceloneta są tak zatłoczone, że lokalsi nawet nie próbują tam się zapuszczać.
„Im więcej turystów, tym mniej Barcelony w Barcelonie” – pisze Burgen.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.

Polecany artykuł:
Autentyczność? "Raczej Instagram i brunch"
Pojawia się pytanie: czy turyści też nie są ofiarami? Przylatują na drugi koniec Europy, by jeść jajka po benedyktyńsku w „Brunch & Cake” albo robić zakupy w Zarze i Taco Bellu – czyli tym, co mają też w rodzinnej miejscowości.
To już nie podróżowanie. To konsumpcja znanych marek w zmieniającym się tle, twierdzi Stephen Burgen.
Turystyka to 14% PKB Barcelony. Ale za jaką cenę?
Nie da się ukryć – turystyka daje pracę tysiącom ludzi. Ale często są to stanowiska nisko płatne, sezonowe i niestabilne. Każdy, kto krytykuje sytuację, słyszy natychmiastowy kontrargument: „Chcesz ludziom odbierać pracę?”.
Od 20 lat kolejni burmistrzowie Barcelony obiecywali, że ograniczą turystykę. Efekt? Liczba odwiedzających wzrosła z 10 do 30 milionów rocznie. Miasto osiągnęło swoją masę krytyczną.
Czytaj dalej.
"A może nie musimy lecieć?"
Burgen kończy swój tekst cytatem z musicalu „Company” Stephena Sondheima:
- – Gdzie jedziesz?
- – Do Barcelony.
- – Musisz?
- – Tak, muszę.
Może to właśnie czas, by zapytać samych siebie: „Czy naprawdę muszę?”. Może podróżowanie to już nie odkrywanie świata, a udział w globalnym spektaklu, gdzie wszystkie miasta powoli stają się do siebie podobne - zastanawia się Burgen.