Powodów jest bardzo wiele. Jednym z najważniejszych jest z pewnością ten, że Donald Trump chce pokazać swoją dominację nad Putinem, zapraszając go na swoje terytorium. Kolejny powód dotyczy natomiast... bezpieczeństwa Putina, w kontekście nakazu aresztowania rosyjskiego przywódcy, wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny w 2023 roku za zbrodnie wojenne. "Położona na północnym krańcu Anchorage połączona baza sił lotniczych i lądowych Elmendorf-Richardson spełnia rygorystyczne wymogi bezpieczeństwa niezbędne dla zorganizowania tego historycznego szczytu. Alaska okazała się kompromisowym rozwiązaniem, które umożliwia przeprowadzenie spotkania przy zachowaniu odpowiednich środków bezpieczeństwa" - przekazuje CNN.
Spotkanie Trump-Putin na Alasce. Dlaczego tam?
Komentatorzy wskazują także na jeszcze jeden aspekt. Przedstawiciele rosyjskich władz i propagandyści niejednokrotnie sugerowali, że USA powinny "zwrócić" Rosji Alaskę, którą zakupiły od niej w XIX wieku. Terytorium Alaski między 1799 i 1867 r. należało do Imperium Rosyjskiego, ale zostało sprzedane USA za 7,2 mln dolarów przez cara Aleksandra II z powodu pustek w skarbcu po wojnie krymskiej. Należąca do Arktyki Alaska to największy pod względem terytorium stan w USA. Jest amerykańskim oknem na Pacyfik Zachodni i znajduje się w sąsiedztwie Rosji. Little Diomede Island, wyspa będąca częścią Alaski i leżąca w Cieśninie Beringa, znajduje się jedynie ok. 3,7 km od rosyjskiej Wyspy Ratmanowa. Przebiega między nimi linia zmiany daty - przypomina PAP.
Alaska należy się Rosji?
Miejsce spotkania Trumpa i Putina podsyca więc narrację o "rosyjskiej Alasce". Są tacy, którzy zastanawiają się, czy stan nie będzie kartą przetargową Trumpa w negocjacjach z Putinem. Niektórzy w Rosji utrzymują, że do dziś na Alasce można zaobserwować ślady "russkiego miru", a w internecie pojawiają się hasła "Alaska nasza". Tymczasem według oficjalnych danych jedynie 1,4 proc. ludności Alaski ma pochodzenie rosyjskie.
"Kyiv Independent" zwraca uwagę, że Rosja ma obsesję na punkcie Alaski, a wybór właśnie tego miejsca "ponownie rozpalił narracje imperialne". Ryhor Nizhnikau, ekspert ds. Rosji w Finnish Institute of International Affairs, powiedział serwisowi jednak, że jego zdaniem narracja o "rosyjskiej Alasce" nie ma na celu w rzeczywistości odebrania tego terytorium, lecz jest to propaganda, która ma trafić do rosyjskich nacjonalistycznych odbiorców.
Trump o Alasce: "Będzie bardzo popularna"
Doradca prezydenta Rosji Jurij Uszakow uważa natomiast, że wybór Alaski na miejsce spotkania prezydentów jest po prostu logiczne. "Rosja i USA to bliscy sąsiedzi i graniczą ze sobą. I wydaje się to całkowicie logiczne, by nasza delegacja po prostu przeleciała przez Cieśninę Beringa i żeby właśnie na Alasce został przeprowadzony tak ważny i wyczekiwany szczyt liderów dwóch krajów". "Trump podjął decyzję, by gościć Putina w części byłego Imperium Rosyjskiego. Ciekawe, czy wie, że rosyjscy nacjonaliści uważają, iż utrata Alaski, tak jak Ukrainy, to był dla Moskwy zły interes, a błąd ten należy naprawić" - napisał na kilka dni przed szczytem ambasador USA w Rosji Michael McFaul. Sam Trump pytany o to, dlaczego Alaska, wypowiedział intrygujące zdanie: "Szczyt odbędzie się we wspaniałym stanie Alaska. Ta lokalizacja będzie bardzo popularna z wielu powodów".
