Do Ameryki przyjechałam przez przypadek

2013-08-18 4:00

Magdalenę Bałdych dobrze znają czytelnicy "Super Expressu". To właśnie nasza Magda znalazła się w gronie finalistów "The Voice of Poland". Magdalena ma za sobą występy w nowojorskich klubach, na wielkich arenach i... bokserskich ringach. Dziś Magda opowiada naszym Czytelnikom, jak realizuje się jej American Dream...

Tak jak wielu Polaków znalazłam się w Ameryce przypadkiem

Mój wakacyjny pobyt, podczas którego miałam zwiedzić Nowy Jork i "podszkolić" swój język angielski, się przedłużył... Dwa tygodnie przed datą wylotu dostałam propozycję nie do odrzucenia - możliwość pracy oraz podjęcia studiów na uniwersytecie. Miałam dwa tygodnie na to, by się zdecydować. Zostałam i podjęłam studia najpierw w Bergen Community College w Paramus, NJ (studiowałam Broadcasting), a potem Ramapo College of New Jersey- Contemporary Arts.

Utkwiła mi w pamięci pierwsza podróż autobusem

Najlepiej chyba pamiętam przejazd autobusem z lotniska w Newark na Long Island. To był wieczór, ja byłam młodziutka, niedoświadczona, naiwna... Jechałam z wielkim uśmiechem na buzi i patrzyłam na te pięknie wysokie i oświetlone budynki. Podziwiałam Statuę Wolności, pomyślałam sobie: nie wierzę, jestem w USA!

Pracowałam i chodziłam do szkoły

Pierwsze 4,5 roku wypełnione były pracą i nauką. Nie miałam czasu na nic więcej. Powoli zaczynałam śpiewać. Najpierw w polonijnych zespołach, na weselach i polankach (śmiech). Po skończeniu studiów podjęłam pracę biurową. Najpierw w firmie Eisai, a potem w KPMG. Łącznie pracowałam tam ok. 3 lat. Bardzo się męczyłam w świecie korporacyjnym i w rezultacie w 2010 roku rzuciłam pracę polegającą na "przekładaniu papierków" na dobre i zdecydowałam się, że będę zajmować się wyłącznie muzyką i postaram się w ten sposób zarobić na życie.

Tu spełniam swoje marzenia

Zawsze powtarzam, że będę żyć tam, gdzie będę mogła spełniać się zawodowo - w moim przypadku tam, gdzie będę mogła śpiewać i występować publicznie. NYC jest idealnym miastem dla muzyków, jest tutaj mnóstwo klubów, zespołów.

Mój amerykański sen realizował się bardzo powoli

W momencie kiedy zdecydowałam się, że chcę śpiewać, nadal do końca nie wiedziałam, jak to wszystko zrobić, żeby się udało. Ale miałam kilka pomysłów i planów, które konsekwentnie realizowałam. Krok po kroku robiłam coraz więcej, poznawałam nowych ludzi z branży muzycznej, i tak jak w każdym biznesie wszystko zaczęło się coraz bardziej rozwijać. Najważniejsze to ciężka praca, zwłaszcza nad sobą, konsekwencja i wiara w siebie.

W życiu trzeba liczyć na siebie!

Wydaje mi się, że trzeba pamiętać o tym, iż w życiu nikt za nas niczego nie zrobi i trzeba przede wszystkim liczyć na siebie i pomóc samemu sobie. Nie można siedzieć w domu i używać wymówek, że gdyby to lub tamto, tobym robiła to lub była tu i tam. Ja na wszystko zapracowałam sama. Choć nie ukrywam, i nie przeczę, że spotkałam na swojej drodze mnóstwo życzliwych ludzi, którzy mi bardzo pomogli. Spotykałam ich na różnych etapach mojego "amerykańskiego snu". W college'u byli to moi profesorowie, nauczycielka śpiewu, profesor Jocelyn Liberfarb, która zawsze we mnie bardzo wierzyła, i gdyby nie jej wsparcie, chyba nigdy bym się wewnętrznie nie przełamała i nie uwierzyła w to, że mogę śpiewać publicznie i jeszcze z tego żyć. Dużo zawdzięczam takim osobom jak: Marcin Filipowski z Polskiego Radia, który załatwił mi pierwszy występ, podczas którego śpiewałam hymn amerykański przed walką bokserską, czy Tomek Moczerniuk i Tomek Poplawski. Jest mnóstwo ludzi, którzy np. zrobili mi darmowe sesje fotograficzne, żebym mogła się odpowiednio promować, lub pożyczyli sprzęt do nagrań. Pomagali mi też w sponsorowaniu koncertu - nie sposób ich wszystkich wymienić. Ja zawsze pamiętam, jeżeli ktoś mi w życiu pomógł, i nigdy o tej osobie nie zapomnę. Im więcej udaje mi się osiągnąć i im większą zdobywam popularność estradową, tym więcej znajduje się również krytyków i tzw. haterów - ludzi, którzy wypisują niesmaczne komentarze pod moimi filmami z występów bądź artykułami. Są to niestety anonimowi Polacy, którzy nigdy nie powiedzieliby mi tego w twarz. Czasami czytam i mam się z czego pośmiać.

Jestem kobietą spełnioną

Nic w życiu nie sprawia mi większej radości niż samorealizacja, a ona daje mi poczucie ogromnego spełnienia.

Każdy mój dzień wygląda inaczej

W dużej mierze moja codzienność zależy od liczby prób, nagrań, shows/gigs, jakie mam zaplanowane na tydzień. Jedno jest pewne - każdego dnia budzę się szczęśliwa i wdzięczna za to, że jestem wolna, kieruję swoim życiem i robię to, co kocham.

Chcę nagrać kolejną płytę

Teraz oprócz grania z amerykańskimi zespołami nagrywam płytę w języku angielskim. Będę starała się ją tutaj wydać. Lecę niedługo do Polski. Będę tam nagrywać singla z producentami zespołu Feel, który będziemy promować w Polsce. A co do marzeń, to chciałabym kolejny raz pojechać do Meksyku i Kalifornii (śmiech).

Żyję w zgodzie z samą sobą

Największym sukcesem było przełamanie swoich wewnętrznych barier i zahamowań; zdobycie zdrowej wiary w siebie. Największym sukcesem jest dla mnie to, że jestem dobrym człowiekiem żyjącym w zgodzie z otoczeniem, jestem bardzo rodzinna i mam bardzo bliskie więzi z rodzicami i rodzeństwem. Jestem dobrą córką i siostrą, mam mnóstwo przyjaciół i życzliwych ludzi wokół siebie, kocham Boga. I to jest mój największy sukces.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki